Mikołajowy dylemat…
Hej, dzisiaj na wsi, porywisty wiatr
śniegu nie przyniósł, tylko zimna znak.
Biedny Mikołaj włosy z brody rwie,
„Co zrobić?” – pyta; w podróż ruszać chce.
„Jak tu saniami dowieźć mam prezenty,
gdy Grudzień nawet w kurtkę nie zapięty?”
„Jak mam dziś dotrzeć do wszystkich dzieci,
kiedy tu nie ma porządnej zamieci?”
W sukurs mu przyszła Mikołajowa,
jako że mądra z niej białogłowa:
„Mężu mój drogi, zaprzęgaj konie
do bryki nowej, choć po sezonie.”
Jak poradziła, takoż zrobiła;
dzwonki brzęczące też zawiesiła.
Miast reniferów, wybrała konie
plotąc im grzywy, włosy w ogonie.
Widząc to wszystko, Mikołaj drogi
zaklasnął w dłonie, z uśmiechem błogim.
„Hej, Elfy cudne, prezenty znoście
i brykę moją nimi wymośćcie!”
I tak w tym roku, z tradycją nową,
przybył Mikołaj z Mikołajową
do dziatwy wielce wyczekującej
raźnie i głośno podśpiewującej:
„Ho, Ho, Ho, Param, Pam, Pam, Pam!”
© Katarzyna Georgiou
Ho! Ho! Ho!
OdpowiedzUsuńProszę pamiętać o mleku i ciastku dla mnie!
;-)
Cały półmisek kokosanek ci przygotuję... mleko tylko od krasuli, nie UHT :)))
OdpowiedzUsuń