Słowem wprowadzenia...
Jestem wzruszona… Niedawno odkryłam czytelnika, poprzez grupę dyskusyjną na fb, który nieśmiało przyznał się do podczytywania moich tekstów zamieszczanych w Internecie. Od słowa do słowa – i "Światy dwa" Licho pognało na drugi kraniec Polski, do czytelnika, którego poza zdjęciem profilowym, oko moje nie oglądało… Poprosiłam tylko, by napisał o swoich odczuciach po lekturze. Przyznam się, że interesował mnie męski punkt spojrzenia na poetycką treść tego tomu. Pierwsze jego słowa, takie nieuczesane myśli, wywołały uśmiech. W tym momencie już wiedziałam, że tomik trafił do osoby, która wie „o czym szumią wierzby”.
Te pierwsze słowa brzmiały: „Dostałem przed chwilą Twoją książkę. Jest fantastyczna. Strasznie osobista i cudownie refleksyjna. Kiedy znajdujesz czas, żeby dostrzegać tę stronę życia? Przeczytałem ją jednym tchem... To takie okruchy dnia z wieżą wyobraźni. Chciałby potrafić tak opisać moje uczucia. Cudowny opis wielorakości i wielojakości ludzkiej natury. Spojrzenie na siebie dojrzałej kobiety, bawiącej się znakomicie czasem dziecinnym, a czasem niemal starczym spojrzeniem. Refleksja i magia... Nie podzielam Twojego spojrzenia w bardzo niewielu przypadkach. Dla mnie zima nie jest końcem niczego. Zima to moment, gdy kończy się wypuszczanie oddechu. Ta króciutka chwila ulgi, kiedy już nie musimy wydychać powietrza, a jeszcze nie trzeba zrobić wysiłku, żeby go zaczerpnąć. Nie zauważyłaś jaki to czas "komfortu"... Przeczytam Twój tekst na spokojnie. Jak mówił Mowat "trzeźwym i spokojnym okiem"... i napiszę Ci więcej.”
A teraz to więcej, czyli inna niż wszystkie recenzja:
„Wpadło do mnie Licho.
Przysiadło cichutko na półce... Prawie jak nie ono. Jak zawsze roześmiane, czasem tylko złośliwe, ale zawsze przekorne - tym razem przyjęło kształt książki. Licho jak to licho - złośliwie ubrało się nie nadzwyczajnie. Ponuro zielone barwy nie zachęcają do sięgnięcia po nie. Ba, nawet format przybrało nieporęczny. Za duży żeby schować w kieszeni na sercu, a za mały, by mogło być ozdobą na półce. Ot, takie jak zwykle.
To co naprawdę wspaniałe, jak to ono - schowało przed niewprawnymi oczami głęboko wśród kartek. Daje nam jednak jak zawsze sygnały, że jest. Tym razem skromniutko... Umieściło na okładce zamyśloną twarz zielonookiej autorki, choć jak zawsze, żeby nie było zbyt prosto - na tylnej stronie okładki.
Znam to Licho aż za dobrze. Zawsze odstrasza mnie od lasu mgłami albo deszczem, zanim pozwoli zachwycić się szumem drzew, śpiewem ptaków i urokiem grzybów chowanych wstydliwie przed moimi oczami. Dobrze wiem, że by usłyszeć, zobaczyć i poczuć - trzeba wejść do środka, nadstawić ucha, otworzyć oczy i dać się Lichu porwać do tańca.
Nie każdemu Licho pozwala zatańczyć. Nie każdy zobaczy - oczy to mało... Nie każdy usłyszy - uszy nie starczą. Przemawia to Licho, i gra nam i tańczy, tylko gdy pozwolimy mu trafić do serca, zagrać na duszy i porwać się w tan wyobraźni.
Rzadko spotykam ludzi, którzy to rozumieją i czują. Większość z nas żyje tylko w świecie pieniędzy i rywalizacji. Ponury to świat odbierający nam prawdziwe kolory życia. Stajemy się daltonistami dla których zieleń to kolor dolara, złoto to barwa złotówki, a czerwień się mieni plamą krwi. W codziennych zmaganiach przestajemy dostrzegać powab falujących na wietrze zielonych traw, złotem mieniące się łany zbóż i cudowną czerwień zachodów słońca. W codziennym warkocie ludzi i maszyn głuchniemy na ptasi śpiew, szelest traw i chorał leśnego szumu. Zabiegani za pieniędzmi i władzą przestajemy móc i chcieć tańczyć ze sobą i z Lichem. Choć mamy coraz więcej - stajemy się coraz biedniejsi. Gubimy gdzieś, sami nie wiedząc gdzie i kiedy, to co w życiu najważniejsze: radość i szczęście, miłość i przyjaźń, piękno i ulotny powab, widoczne w czasem prostych, a czasem bogatych obrazach kreślonych słowem w prozie i wierszach przez wspaniałą wyobraźnię pani Katarzyny Georgiou.
Przeczytajcie jak ja, tę skromnie wydaną książkę... I zatańczcie wraz z Lichem i autorką w rytm zmieniających się pór roku, przy dźwiękach tworzonych przez orkiestrę mijających miesięcy. Nie znajdziecie w niej erotyzmu i polityki, choć i tak zapewne odebrać można wiersze ze zbioru, lecz cudowną, czasami mglistą, słoneczną, deszczową lub śnieżną - spokojną refleksję nad człowiekiem i przemijaniem.
Kusiło mnie Licho jak zawsze... Co z tego, że nie jesteś fachowcem, że dawno zapomniałeś jak dokonać rozbioru gramatycznego wiersza, że obce ci są arkana sztuki krytyka... No to co? Pisz to co czujesz - wystarczy. Napisz do Kasi co myślisz...
Głupie to Licho... Nie wie, że trzeba się znać. Nie rozumie, że nikt nie wierzy w słowa, jeśli nie są poparte tytułami posiadanymi przez tego, kto je wygłasza. Na jakim świecie to durne Licho żyje? Ono nie wie, ale ja wiem!
- Idź Licho do Licha - niczego nie będę pisał w tym świecie - rzuciłem mu gniewnie... I wysłałem powyższe do ciągnącej mnie za uszy w swój świat wyobraźni autorki tomiku Światy dwa w pogoni za Leśnym Lichem. Może w tym drugim świecie - moje słowa do czegoś się komuś przydadzą.”
Jarosław Wocial.
Świetna recenzja... Trafił tomik we właściwe ręce:)
OdpowiedzUsuńTo prawda, Olu... Pozdrawiam:)
Usuń