Świat dziwny, świat senny w marzenia zaklęty...

BLOG AUTORSKI KATARZYNY GEORGIOU
Zapraszam w świat kobiecej tajemnicy, gdzie serce rozpoczyna swój spacer wokół zewnętrza ciała... gdzie Wiatr mówi do Księżyca: "Zdmuchnę Cię!"
Welcome to my Imagination's World :)

wtorek, 12 grudnia 2017

Szczodre Gody i kutia :)

Szczodre Gody, Święto Zimowego Staniasłońca to pradawne słowiańskie święto, przypadające na okolice przesilenia zimowego...a dla mnie okazja złożenia wam życzeń :)
Pod wieloma względami czas Szczodrych Godów jest czasem przejściowym. Umiera stare słońce i rodzi młode, kończąc poprzedni rok i początkując nowy. Gody obchodzone były weselnie, a czas spędzano na ucztach, zabawach i radowaniu się, co symbolizowało nadzieję na powrót ciepłych dni i koniec trudnej dla ludzi zimy - koniec czasu śmierci i uśpienia, rozpoczęcie czasu wzmacniania siły nowego Słońca.
W mowie dawnych Słowian słowo "god" oznaczało "rok". Tak więc "gody" określały czas przejściowy pomiędzy starym i nowym rokiem. Nazwa Styczeń pochodzi od styku starego i nowego roku. Tradycyjnie, Gody trwały od przesilenia zimowego aż do 6 stycznia. Dzieci obdarzano specjalnymi pierogami o nazwie Szczodraki, zwyczaj, który przetrwał do dnia dzisiejszego w obdarzaniu się prezentami. W czasie Godów, ustawała wszelka praca, a ludzie wzajemnie odwiedzali się i biesiadowali, dzieląc się między sobą swoimi plonami.
Piękną wróżbą na Nowy Rok, jest zrobienie bilansu „posianego ziarna” w sensie poczynań i osiągnięć w danym roku i po refleksji nad tym co się udało, a co jeszcze wymaga pracy i wysiłku, wykonanie Mapy Marzeń, która będzie nam towarzyszyć w podróży noworocznej i przypominać o naszych marzeniach i planach… i jakich wymagają one od nas działań.

Dzisiaj, dzielę się z wami moim najulubieńszym przepisem na KUTIĘ, która, gdy z miłością zrobiona, jest najpyszniejszym łakociem Godowego Stołu.
DO DZIEŁA:


Kilogram maku należy sparzyć wrzątkiem i zostawić na 24 godziny do spęcznienia.
Pół kilo pszenicy łuskanej zalać zimną wodą i przez parę godzin namoczyć, po czym ugotować jak kaszę na miękko, ale nie rozgotować.
Mak mielimy przez maszynkę trzy razy albo i cztery… nie radzę być leniwym, bo wówczas pod zębami zgrzyta ;)
Bakalie siekamy na drobne kawałki – pyszne są śliwki suszone i morele słońcem wypieszczone, rodzynki koryntki, żurawina czerwona oraz daktyle słodem oblepione.
Parę garści całych orzechów laskowych i migdałów krojonych też dodać trzeba, gdyż orzechy mają pozytywno-zakręcony wpływ na mózg, a ten za myślenie odpowiada, więc dbajmy o jego komfort.
Unikamy orzechów włoskich, chyba że skórki są pozbawione, co sztuką jest nie lada… inaczej goryczka się wkrada.
Gdy bakalie do pszenicy dodane, wlewamy pół z litrowego słoika miodu i mieszamy wraz ze szczerymi i dobrymi myślami. Później dokładamy nasz zmielony mak, łyżka po łyżce, cały czas mieszając – praca lepiej idzie, gdy we dwie osoby starań się dokłada – rodzinne to przecież Gody!
Zanim na półmisek wyłożymy, spróbować trzeba, czy słodkość wystarczającą jest, bo gdyby nie, to miodkiem polewamy, nadal mieszając wraz ze szczyptą miłości na dokładkę. W końcu, jakby kto o sufit chciał nią rzucać, by sprawdzić jak się zapowiada Nowy Rok, to lepiej, by na tyle słodka była, by do tego sufitu się przykleiła i przez jakiś czas tam pozostała… na wszelki przypadek odpędzenia biedy, co czasem do okien zagląda i szpary w skąpstwie gospodarzy szuka…
Smacznego wraz z życzeniami spokojnych dni, w zdrowiu i zadowoleniu się zapowiadających.
Spełnienia marzeń, w taki sposób, by troski dnia codziennego malały z każdym krokiem przybliżającym ku ich spełnieniu.
No i bądźcie grzeczni, a jeśli to będzie zbyt trudne… to przynajmniej ostrożni :)

Z pozdrowieniami gwiazdkowymi - Katarzyna Georgiou vel Naskalna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz