Strony

czwartek, 22 grudnia 2011

Szczodre Gody i Kutia:)

Godowe Święto :)

Szczodre Gody, Święto Zimowego Staniasłońca to pradawne święto Słowian, przypadające na okolice przesilenia zimowego.

Pod wieloma względami czas Szczodrych Godów jest czasem przejściowym. Umiera stare słońce i rodzi młode, kończąc poprzedni rok i początkując nowy. Gody obchodzone były weselnie, a czas spędzano na ucztach, zabawach i radowaniu się, co symbolizowało nadzieję na powrót ciepłych dni i koniec trudnej dla ludzi zimy - koniec czasu śmierci i uśpienia, rozpoczęcie czasu wzmacniania siły nowego Słońca.
W mowie dawnych Słowian słowo "god" oznaczało "rok". Tak więc "gody" określały czas przejściowy pomiędzy starym i nowym rokiem. Nazwa Styczeń pochodzi od styku starego i nowego roku. Tradycyjnie, Gody trwały od przesilenia zimowego aż do 6 stycznia. Dzieci obdarzano specjalnymi pierogami o nazwie Szczodraki, zwyczaj, który przetrwał do dnia dzisiejszego w obdarzaniu się prezentami. W czasie Godów, ustawała wszelka praca, a ludzie wzajemnie odwiedzali się i biesiadowali, dzieląc się między sobą swoimi plonami.
Piękną wróżbą na Nowy Rok, jest zrobienie bilansu „posianego ziarna” w sensie poczynań i osiągnięć w danym roku i po refleksji nad tym co się udało, a co jeszcze wymaga pracy i wysiłku, wykonanie Mapy Marzeń, która będzie nam towarzyszyć w podróży noworocznej i przypominać o naszych marzeniach i planach… i jakich wymagają one od nas działań.

Dzisiaj, w pierwszy dzień Szczodrych Godów, dzielę się z wami moim najulubieńszym przepisem na KUTIĘ, która, gdy z miłością zrobiona, jest najpyszniejszym łakociem Godowego Stołu.

Od czasu, kiedy Skrzat potrafił utrzymać tłok od maszynki do mielenia, robimy ten specjał razem i corocznie, jest to pół dniowa zabawa. Dziś, mój syn nawet podśpiewywał swoistą mantrę:

„Robię kutię z moją mamą, najpyszniejsza będzie, bo robię ją razem z moją mamą!”

DO DZIEŁA:
Kilogram maku należy sparzyć wrzątkiem i zostawić na 24 godziny do spęcznienia.
Pół kilo pszenicy łuskanej zalać zimną wodą i przez parę godzin namoczyć, po czym ugotować jak kaszę na miękko, ale nie rozgotować.
Mak mielimy przez maszynkę trzy razy albo i cztery… nie radzę być leniwym, bo wówczas pod zębami zgrzyta ;)
Bakalie siekamy na drobne kawałki – pyszne są śliwki suszone i morele słońcem wypieszczone, rodzynki koryntki, żurawina czerwona oraz daktyle słodem oblepione.
Parę garści całych orzechów laskowych i migdałów krojonych też dodać trzeba, gdyż orzechy mają pozytywno-zakręcony wpływ na mózg, a ten za myślenie odpowiada, więc dbajmy o jego komfort.
Unikamy orzechów włoskich, chyba że skórki są pozbawione, co sztuką jest nie lada… inaczej goryczka się wkrada.

Gdy bakalie do pszenicy dodane, wlewamy pół z litrowego słoika miodu i mieszamy wraz ze szczerymi i dobrymi myślami. Później dokładamy nasz zmielony mak, łyżka po łyżce, cały czas mieszając – praca lepiej idzie, gdy we dwie osoby starań się dokłada – rodzinne to przecież Gody!
Zanim na półmisek wyłożymy, spróbować trzeba, czy słodkość wystarczającą jest, bo gdyby nie, to miodkiem polewamy, nadal mieszając wraz ze szczyptą miłości na dokładkę. W końcu, jakby kto o sufit chciał nią rzucać, by sprawdzić jak się zapowiada Nowy Rok, to lepiej, by na tyle słodka była, by do tego sufitu się przykleiła i przez jakiś czas tam pozostała… na wszelki przypadek odpędzenia biedy, co czasem do okien zagląda i szpary w skąpstwie gospodarzy szuka…

Smacznego wraz z życzeniami spokojnych dni, w zdrowiu i zadowoleniu się zapowiadających.
Spełnienia marzeń, w taki sposób, by troski dnia codziennego malały z każdym krokiem przybliżającym ku ich spełnieniu.
No i bądźcie grzeczni, a jeśli to będzie zbyt trudne… to przynajmniej ostrożni :)

Z pozdrowieniami gwiazdkowymi - Naskalna i Skrzat

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Piernikowo i pachnąco... z życzeniami Radosnych Świąt :)

PIERNICZENIE…

Pierniczenie to pieczenie

piernikowych serc i kotów,

ludków, gwiazdek, liści klonu

w mącznym pyle… bez kłopotów.


Jako się rzekło… ciasto w chłodni siedziało dwa dni z hakiem… dojrzewało do wyrabiania pierniczków, albo też leżakowało, gdy ja dojrzewałam do ich zrobienia. Cichcem, gdy Skrzat na komputerze wojował, rozpoczęłam pracę, ale daleko nie zaszłam w tym spiskowaniu, gdyż tenże wyczuwając moment, wpadł do kuchni z wyrzutem – „Zaczęłaś bez zawołania mnie… no wiesz?” Po czym chwycił za aparat, co na urodziny dostał, i jako nadworny pstrykacz, uwiecznił cały proces przedświątecznego pierniczenia :)


Nie powiem, był wielce pomocny… Latał po domu za ołówkiem do robienia dziur w piernikowych sercach, sypał mąką gdzie popadło, tak by ciasto się nie kleiło do wałka, i w końcu stwierdzając, że i tak jest cały biały, zrezygnował z czarnej koszulki, na rzecz nagiego torsu przy stolnicy. Po paru minutach, pierwsza blacha piernikowych serc na Pannę Iglastą była gotowa.


Skrzat stwierdził, jako Kanadyjczyk, że piernikowe liście klonu też muszą być na półmisku świątecznych wyrobów i ochoczo chwycił za foremkę. No bo jakże by nie? Całkiem, całkiem mu wyszły - miodzio, mówię wam!


Zapalony fotograf opstrykał nawet piekarniczenie, i tylko dzięki temu, że siedział z nosem prawie przyklejonym do szyby, udało nam się pierwszej blachy nie spalić, co zaczynało już trącić tradycją świąteczną w naszym domu…


A oto trudy naszych starań – pierwsze pierniki na paterze. Jako miłośnicy kotów, nie dziwota, że je również, i to w chrupiącej formie, podajemy na talerzu. Z wieloletnich obserwacji wynika, że jedzenie piernikowych kotów, to niebiańska wręcz przyjemność… Być może właśnie dlatego,
ASFALT, z pozycji obserwatora, nie pierniczył razem z nami!

Pierniczenie bowiem,

kotu nie przystoi,

obserwując z góry,

odpoczywać woli!


© Skalny Kwiat

Aureliowo,czyli książkowo: Wieża marzeń

Aureliowo,czyli książkowo: Wieża marzeń: Autor: Katarzyna Georgiou Tytuł: Dziecięcy świat-tomik wierszy dla Smyków z wyobraźnią Wydawnictwo: Radwan Liczba stron: 75 Każda matka z...

Recenzja tomiku "Dziecięcy Świat"

Recenzja pochodzi z blogu Aureliowo, czyli książkowo


Wieża marzeń

Autor: Katarzyna Georgiou
Tytuł: Dziecięcy świat-tomik wierszy dla Smyków z wyobraźnią
Wydawnictwo: Radwan
Liczba stron: 75


Każda matka zapewne wie, że dziecko jest natchnieniem i naszą radością dnia codziennego Mobilizuje nas do pewnych działań. Sprawia, że dziecko, które jest gdzieś w nas wciąż jest obecne. Często jest też inspiracją. Tak też stało się z owym tomikiem.

Katarzyna Georgiou urodziła się we Wrocławiu, ale studiowała już poza granicami naszego kraju, w Toronto. Przez kilkanaście lat pracowała jako nauczyciel szkoły laboratoryjnej i wykładowca kursów wieczorowych w Seneca College. Jej przygoda z pisaniem wierszy rozpoczęła się jeszcze przed wyjazdem do Kanady, jednak dopiero po powrocie do Polski ta przygoda zaczęła stawać się czymś poważnym. Obecnie autorka jest nauczycielem języka angielskiego w Niepublicznym Zespole Edukacyjnym „Alis” we Wrocławiu, gdzie realizuje swój autorski program z dziećmi w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym.

Jest szczęśliwą matką Ziemowita, który stał się inspiracją do powstania właśnie tego tomiku wierszy. Pani Katarzyna zbierała wszystkie prace plastyczne swojego synka począwszy od 3 roku życia, więc trochę się tego nazbierało. Wszystkie te prace są wytworem radosnej, szalonej zabawy z formą i materiałami artystycznymi. Mamy tutaj rzeźby z gliny, papierowe wyklejanki, rzeźby z drewnianych elementów i plastiku, obrazki malowane pastelami olejnymi, flamastrami. Obrazki są naprawdę wspaniałe, takie naturalne i proste, no i oczywiście takie dziecięce. Właśnie te wszystkie prace pobudziły wyobraźnię mamy Ziemowita do stworzenia tego tomiku. Każdy wiersz jest inspirowany jednym rysunkiem. Na jednej stronie widzimy rysunek, a obok czytamy wierszyk. Wierszyki są krótkie i przede wszystkim bardzo wesołe. Myślę, że warto sięgnąć po tę pozycję. Warto rozwijać wyobraźnię naszą i naszych dzieci. Pozycję ową poleca także słynny Jan Miodek:

Szanowna Pani! Wariactwo minionych dni nie pozwalało mi na skupienie się na Pani tekstach. Mogłem to zrobić dopiero wczoraj i...zachwyciłem się - zwłaszcza tomikiem dla smyków. Przypomniał mi on utrzymane w tym stylu poezjowanie rodzonej Mamy, nawiązujące do tradycji Brzechwy, Tuwima. Jakiż to świeży oddech po tym wszystkim, co się proponuje pokoleniu mego sześcioletniego wnuczka. Jest w tych wierszach i gra słowem, i polot, i humor. Gratuluję najserdeczniej! Raz jeszcze gratuluję, wyrażam podziw i uznanie oraz wyrazy najgłębszego szacunku posyłam JAN MIODEK


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Radwan.
Autor: Hordubal o 04:06

niedziela, 18 grudnia 2011

Recenzja tomiku wierszy angielskich "Imagination's Light"



NAUCZYCIELSKIE KOLEGIUM
JĘZYKÓW OBCYCH WE WROCŁAWIU

Pracownia Doskonalenia Nauczycieli Języków Obcych

Wrocław 53-025 - ul. Skarbowców 8a /fax ( 0-71) 339 86 94
e-mail : pracownia_wroc@wp.pl http://www.nkjo.wroc.pl
biuro@nkjo.wroc.pl


Wrocław, 12 grudnia 2011r.
Recenzja zbioru wierszy pt. Imagination’s Light. Funky Poems for Kids
Autorka: Katarzyna Georgiou
Pozycja zawiera 24 wiersze dla dzieci napisane przez nauczycielkę języka angielskiego. Wiersze te są o zwierzętach (Kitty The Cat, Slimy Worms, Craziness, Catch a Lion, Crazy Rhymes, Alligator Snap, If I Was..., Big Bad Wolf, Miss Owl Knows All, Air-born Spider) o ważnych osobach i przedmiotach w świecie dzieci (The Whole Self, Girls, Boys, What If Questions, What Are Friends For?, My Doll, Magic Wand, Heroes, Special Somebody) i czynnościach codziennych (Weekday Babies, Angry Cause Hungry, Hungry Counting, Body Parts Boogie, Fussy Eater). Autorka wykorzystuje rymy i rytm języka, wyrazy dźwiękonaśladowcze, grę słów a także wyrażenia nonsensowne, w których bawi się językiem. Wiersze są napisane językiem naturalnym, często wykorzystują stosunkowo trudniejsze słowa, ale ideą przewodnią tej pozycji jest osłuchanie dzieci z językiem i zabawa językiem. Uważny czytelnik odnajdzie tu motywy ze znanych wierszy dla dzieci, z napisanymi przez panią Georgiou nowymi tekstami. Wszystko ilustrowane ciekawymi i niekonwencjonalnymi ilustracjami pani Wirginii Issel-Balcar stanowi interesującą pozycję literatury obcojęzycznej dla dzieci. Tom wierszy wypełnia lukę w tego typu pozycjach na rynku wydawniczym i może stanowić ciekawe źródło dodatkowych pomysłów na ćwiczenia językowe z dziećmi. Przy wykorzystaniu wierszy zawartych w zbiorze należy pamiętać o tym, żeby nie tłumaczyć dzieciom wszystkich słów, tylko zaufać dziecięcej chęci do słuchania i naśladowania dźwięków języka obcego. Recytacja tych wierszy na zajęciach języka obcego może wymagać od nauczyciela odpowiedniej interpretacji języka, pracy głosem, wyczucia tempa, zaakcentowania rymów i rytmu języka, wykorzystania gestów, mimiki w celu przekazania wszystkich walorów językowych tych wierszy. Te utwory przyczynia się do rozwijania wyobraźni dzieci a także zachęcą do swobodnego bawienia się słowem i melodią języka.
Recenzent: Małgorzata Szulc-Kurpaska, NKJO we Wrocławiu


Pozycja „Imagination’s Light. Funky Poems for Kids”, zaproponowana przez Panią Katarzynę Georgiou, zawiera 24 krótkie, wierszowane utwory w języku angielskim, które mogą zainteresować zarówno młodszych, jak i dorosłych czytelników. Każdy z wierszyków jest jakby krótką historyjką, zwięźle opowiadaną, przy pomocy rytmicznych, rymujących się fraz. Autorka umiejętnie bawi się słowami, tworząc obrazowe metafory, które nadają potencjalnej nauce języka angielskiego zabawowy charakter. Uczniowie mają szansę na zabawę słowem, a przy tym poszerzenie zasobu słownictwa, które może stanowić dla uczniów pewne wyzwanie. Ten zbiór utworów może stanowić ciekawy materiał dla nauczycieli-anglistów, którzy będą chcieli zachęcać swoich uczniów do wyjścia poza ramy materiałów podręcznikowych, choć trzeba przyznać, wiąże się to czasem z dość zaskakującymi skojarzeniami językowymi. Dzięki rymowanej formie i dość krótkim wersom uczniowie powinni sprawnie uczyć się nowych wierszyków, a ciekawa forma graficzna, zaproponowana przez Panią Wirginię Issel-Balcar, może wspomagać tworzenie skojarzeń językowych, pochodzących z naturalnego języka angielskiego.
Recenzent: Katarzyna Sradomska, NKJO we Wrocławiu

Słów kilka o Choince...

Drzewko Inne od Wszystkich…

Pachnie nadzieją każdego roku… tą nadzieją domowników, którzy je ubierają i zdobią. Choinka jest wróżbą na następny rok i dlatego tyle starań dokładamy, by ubrać ją najpiękniej jak potrafimy, do możliwości jakie mamy. Nie dość, że drzewo symbolizuje życie, to jeszcze dodatkowo, ozdoby choinkowe projektują nasze nadzieje na jego jakość. Anioły symbolizują opiekę od wszelkiego złego, cukierki, pierniki, pomarańcze i jabłka to przepis na słodkie życie, orzechy złocone lub srebrzone szyszki to dostatek, który chcemy utrzymać bądź przyciągnąć, a iluminacja, w każdej formie, symbolizuje oświecenie duchowe i zmiany w myśleniu i postrzeganiu świata, wyostrzenie zmysłów.

Kolory też nie są bez znaczenia.
Czerwień (pomarańcz) to żywioł ognia, namiętności, miłości, energii działania.
Biel to żywioł Ducha, powietrza, nawiązanie do ochronnych rad naszych przodków, powiązanie z mocą Stwórcy.
Zieleń to żywioł ziemi, życia, wzrastania, dojrzewania i nadziei na dobry zbiór plonów z zasianych ziaren w każdym aspekcie naszego życia…
Złoty i srebrny to kolory bogactwa tak materialnego jak i duchowego – tylko od naszego stopnia świadomości zależy, który będzie przeważał lub czy pozostaną w równowadze.
Niebieski to symbol żywiołu wody, rozprzestrzeniania się emocji i zmian następujących w wyniku naszych działań lub poddania się prądowi dokonujących się wokół zmian.
Harmonijne łączenie kolorów, w czasie dekorowania drzewka świątecznego, sprzyja również stwarzaniu harmonii w życiu osobistym i rodzinnym. Nie bez znaczenia są w tym procesie pozytywne myśli, skupiona uwaga na ważnych dla nas sprawach i uczucia towarzyszące nam w trakcie ozdabiania. Te intencje mają swoją moc sprawczą, a nie tylko są wg potocznego przysłowia, materiałem do brukowania piekła.

Bardzo indywidualnymi ozdobami są lalki… One wyrażają nasze pragnienia lub oddają stan naszej duszy. Informują o indywidualizmie lub jego braku, o stereotypowym myśleniu lub innowatorstwie. O przywiązaniu do tradycji lub wychodzeniu poza ramy oczekiwań kręgu rodzinno-społecznego. Wyrażają nasz bunt lub akceptację… Najpowszechniejszymi lalkami pod choinką są figurki z Szopki Pasterskiej, ale zaczyna się widywać już i innego rodzaju scenki rodzajowe, związane z indywidualizmem osób/rodziny, ubierających swoją Pannę Iglastą.

Nie można też zapomnieć o naszych Braciach Mniejszych… Są przyjaciółmi, którzy, razem z nami tworzą atmosferę i klimat domu. Dla nich również, na niższych gałęziach, pozostawiamy zabawki lub smakołyki do porwania. Mój kot, Shadow Bear – Asfalt, robi niezły użytek z czerwonych jabłuszek, na które natykamy się w różnych kątach domu, że nie wspomnę jak strącił Mikołaja z czubka drzewka parę dni temu, zwinnie manipulując łapką z pobliskiej szafki… Moja poprzednia koteczka, Aphrodity, niezwykle lubiła wspinać się na drzewko i bawić światełkami. Jedynym ratunkiem dla Panny Iglastej był spryskiwacz z wodą, na sam widok którego wiała czym prędzej…

Tak więc radujcie się ubieraniem waszych drzewek i niech wam się marzenia spełniają, życzenia zamieniają w rzeczywistość, niech dobro przychodzi, a złość odchodzi, zdrowie kwitnie, i ogólnie, niech się wam darzy :)

Pieśń Elfa Drzewa Iglastego…

Dziś rozdaję miłość
worek jej mam pełen;
Bierz garść albo szczyptę
lecz pretensji nie miej.

Dziś rozdaję spokój
mądrość i rozwagę;
bierz według potrzeby,
lecz poświęć uwagę.

Pomyśl, ile z tego
inni potrzebują,
by się móc nauczyć
nim dom swój zbudują.

Merry Jule… Wesołych i Radosnych Świąt :)
© Skalny Kwiat

wtorek, 13 grudnia 2011

Panna Iglasta

Panna Iglasta


W moim magicznym domu
Panna Zielona stoi
złotymi szyszkami błyska
jabłuszek czerwienią lśni

korzenne pierniczki ją zdobią
janioły na nitkach dyndają
słoneczka pomarańczy skrzą
monety bogactwem darzą

pod szatą zdobniście piękną
prezentów dywan się ściele
Elf w kołysce cichutko
pochrapuje świąteczną kolędą

Fantazja
Niespodzianka
Zadowolenie

Panna Iglasta to wie -
w moim magicznym domu
czas płynie szczęśliwie jak sen

z tomiku "Dychotomia Mojej Kobiecej Natury"

niedziela, 4 grudnia 2011

Mikołajowy dylemat :)

Mikołajowy dylemat…

Hej, dzisiaj na wsi, porywisty wiatr
śniegu nie przyniósł, tylko zimna znak.
Biedny Mikołaj włosy z brody rwie,
„Co zrobić?” – pyta; w podróż ruszać chce.

„Jak tu saniami dowieźć mam prezenty,
gdy Grudzień nawet w kurtkę nie zapięty?”
„Jak mam dziś dotrzeć do wszystkich dzieci,
kiedy tu nie ma porządnej zamieci?”

W sukurs mu przyszła Mikołajowa,
jako że mądra z niej białogłowa:
„Mężu mój drogi, zaprzęgaj konie
do bryki nowej, choć po sezonie.”


Jak poradziła, takoż zrobiła;
dzwonki brzęczące też zawiesiła.
Miast reniferów, wybrała konie
plotąc im grzywy, włosy w ogonie.

Widząc to wszystko, Mikołaj drogi
zaklasnął w dłonie, z uśmiechem błogim.
„Hej, Elfy cudne, prezenty znoście
i brykę moją nimi wymośćcie!”

I tak w tym roku, z tradycją nową,
przybył Mikołaj z Mikołajową
do dziatwy wielce wyczekującej
raźnie i głośno podśpiewującej:

„Ho, Ho, Ho, Param, Pam, Pam, Pam!”


© Katarzyna Georgiou