Strony

poniedziałek, 14 stycznia 2019

Kocia niedola i „In Lak'ech".

Kocia niedola i „In Lak'ech".


Na wsi jakoś tak bliżej nam do odczuwania więzi z Naturą. Dostrzegamy o wiele więcej zmian przyrodniczych, nie tylko wzrokiem, ale wszystkimi zmysłami. Węch wyostrza się na wiele zapachów, których w mieście nie wyczuwamy w kłębach spalin i wyziewów poprodukcyjnych. Wzrok dostaje bodźce wszelakie – od pięknych przejawów życia do okrutnej czasem śmierci w świecie fauny i flory, od rozgwieżdżonego nieba wolnego od miejskiego smogu, ukazującego gwiazdy w pełnej krasie, aż do zniszczeń, jakie niosą ze sobą żywioły wody i ognia. Słuch wychwytuje dźwięki, które w ciszy nareszcie docierają, a które w miejskim zgiełku zazwyczaj nam umykają. Dotyk subtelnieje, gdy mamy styczność z ziemią, drzewami i zwierzętami. A nasz zmysł smaku wyczuwa nawet wilgoć w powietrzu przenoszoną przez wiatr, już nie wspomnę o subtelnościach smaku śmietany i sera z mleka od krasuli czy zapachu jajek od kur na wolnym wybiegu.
W środowiskach wiejskich jednak obserwuje się też inny stosunek do zwierząt – wg kryterium przydatności… Kot ma łowić myszy, więc niech dba sam o siebie, psy zaś mnożą się i wiążą w watahy polujące na wszystko co się rusza, bo ich właściciele nie chcą sypnąć groszem weterynarzowi, który zapobiegłby niekontrolowanemu rozmnażaniu. I boleję nad tym, bo nie wiem, kiedy zrozumienie prawdy zawartej w powiedzeniu Majów o „In Lak’ech” czyli „Jesteś innym mną a ja innym tobą” dotrze do świadomości mieszkańców.

„Niewielu rozumie, że In Lak'ech to przede wszystkim kodeks moralny. Jest to sposób na życie, nie tylko z ludźmi, ale ze wszystkimi formami życia w naszym wszechświecie! Ci, którzy  żyją zgodnie z kodem Majów, In Lak'ech, rozumieją, że wszystko, co robimy w tym wymiarze ma wpływ na całe życia i ducha w kosmosie, zarówno w sposób pozytywny jak i negatywny, w zależności od naszych działań i motywacji.  Nauka Hunbatz Men, i jednego ze Starszyzny Majów,  mówi, że możemy komunikować się In Lak'ech z sobą, z drzewami, z niebem, z ptakami, z gwiazdami i tak dalej. To działanie In Lak'ech jest uhonorowaniem i uznaniem naszej ścisłej więzi i jedność z całym życiem. Kiedy żyjemy wg kodu In Lak'ech wysyłamy esencjonalną energię wypełnioną miłością i szacunkiem dla innych form życia. Skupianie się wyłącznie na redukcji szkód jest neutralnym działaniem, nie przynoszącym nikomu pożytku z połączenia i współdziałania.  Kiedy wdrażamy zasadę In Lak'ech, zajmujemy się kreowaniem i wysyłaniem pozytywnej energii życiowej do wszystkich innych form życia.  Przestajemy być neutralni i podejmujemy działania w pozytywny sposób, dodając do pozytywnych doświadczeń połączenia z całym życiem. Kiedy praktykujemy In Lak'ech z drzewem, drzewo czerpie korzyść z interakcji. Pamiętaj, gdy przekazujesz swoją energię innym formom życia,  one także dają od siebie! Nie dajesz swojej energii czemuś odrębnemu od siebie. Dajesz do innej części siebie!” (Fragment artykułu “Living In Lak'ech'  - Becoming One With All Life” by Aluna Joy Yaxkin, z sierpnia 1997 roku w moim tłumaczeniu z języka angielskiego).

Poddaję ten tekst pod rozwagę, jako że nie jest niczym innym, jak obrazem życia w zgodzie z prawem naturalnym, w miłości z sobą i otaczającym światem. Gdy zrozumiemy, jako ludzkość, że „ty jesteś mną, a ja tobą”, może skończą się wszelkie wojny tego świata, w tym propagandowe, religijne i społeczne na podwórkach lokalnych i zacznie się czas harmonijnego i twórczego rozwoju, w tym poziomu świadomości przede wszystkim.

Po prawdzie ta świadomość powiązań człowieka z Naturą i Braćmi Mniejszym i u mieszkańców miast także nie jest zadowalająca. I choć jest coraz więcej głosów broniących praw zwierząt, to zwierzęta zwane domowymi, szczególnie zaś psy i koty, za które bierzemy odpowiedzialność, często nie są, a powinny być zadbane, karmione, i jeśli trzymane na zewnątrz to w warunkach nie uwłaczających ich godności jako żyjących istot. Serce boli, gdy na podwórko wczesnym rankiem lub o zmierzchu wkradają się wychudzone koty i z podkulonymi ogonami psy, którym widać wszystkie żebra z nadzieją na jakąś kość czy resztki jedzenie z ludzkiego stołu. A najbardziej żal, gdy widzi się dzieci i wyrostków, którzy urządzają sobie zabawy rzucania kamieniami do półdzikich i dzikich zwierząt, które nie mają szczęścia do posiadania kochającego i odpowiedzialnego właściciela. Gdy miast wyciągnąć pomocną dłoń, to serwują kopniaka bezbronnemu kotu czy psu.
A wystarczy tylko obserwować zwierzęta… Dam wam przykład z moich obserwacji ich zachowania jak one okazują wsparcie, jeśli nie empatię, (którą ponoć tylko rodzajowi ludzkiemu jako uczucie wyższe się przypisuje) swoim pobratymcom, którzy są głodni i niezaopiekowani… Od tej gościnności mojego Asfalta Kota sprzed sześciu lat przybyło mi zwierząt na dokarmianie, co z radością czynię do dziś, choć przybysze pozostający w pobliżu michy mają co jakiś czas inne futerka…



Kocia niedola i co z tego wynikło…



Wiejski kot biedny i w wielkiej rozterce…
„Iść, gdzie mnie karmią czy tam, gdzie me serce?”
Żołądek koci tak jednak przemawia:
„lojalność temu, kto miskę wystawia!”

I w ten oto sposób w dom nam zawitał
białuchno czarny kociamber łachmyta.
Kot Asfi gościnnie podgryzłszy go w ucho,
miski udzielił ze swą karmą suchą.

Jakież me zdziwienie, gdy ranną porą
przybysz karmnika okazał się zmorą…
Ptaki odgonił, ziarno powyjadał,
braciom skrzydlatym nieźle bobu zadał.

Aby wróbelek nietkniętym pozostał,
a sikoreczce nie brakło słoniny,
karmnik z butelki na wierzbie zadyndał
na widok czego, kotom zrzedły miny.

Teraz zazdrośnie łypią oczętami
na ćwirgospodę poza ich łapami...
Ptaki zaś rade z wdzięcznością śpiewają,
gdy o poranku wiejski dom witają.
© Katarzyna Georgiou

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz