Strony

sobota, 24 czerwca 2017

górowianka: Katarzyna Georgiou o pisaniu i nauczaniu

górowianka: Katarzyna Georgiou o pisaniu i nauczaniu: Dziś zapraszam do przeczytania wywiadu z niezwykłą poetką związaną z Wrocławiem i okolicami moich rodzinnych stron, czyli znajdującą ...

Istnieje przekonanie, że ludzie nie czytają książek. Coroczne statystyki pokazują, że sytuacja czytelnictwa ma się fatalnie. Jak to się dzieje, że kolejne tomiki pani poezji zyskują następnych miłośników?

To przekonanie nie jest bezpodstawne, bo statystyki dotyczą czytania książek, a nie czytania generalnie. Biorąc pod uwagę, że czytanie krótkich form jest obecnie bardziej popularne, staram się tak konstruować tomiki, jak również publikować fragmenty lub niektóre wiersze w Internecie, aby zainteresować, a nie znudzić. Łączę także prozę poetycką z poezją w moich tomikach, gdyż ludzie przychodzący na spotkania autorskie sugerowali, że generalnie niechętnie sięgają po poezję z obawy przed trudnością w zrozumieniu przekazu, choć moje wiersze, przemawiające na poziomie serca nie są dla moich czytelników niezrozumiałe w odbiorze. Poza tym, na stronach autorskich i blogu dzielę się ze znajomymi i czytelnikami tym, co mi w duszy gra i co mnie inspiruje w życiu do poszukiwań i poszerzania spektrum świadomości. Robię to w formie postów okraszonych fotografiami, co jest przekazywane dalej, z tego co widzę, bo coraz więcej osób poszukuje kontaktu ze mną w różnych formach. Nie boję się wychodzić do ludzi i rozmawiać na „roboczo”, a jest ku temu wiele okazji – choćby imprezy plenerowe czy audycje radiowe, a nie tylko umawiane spotkania literackie.

Kiedy zaczęła się pani przygoda z poezją?

Od sięgnięcia po pierwsze tomy poezji takich poetów jak Leśmian, Pawlikowska- Jasnorzewska, Poświatowska, Przerwa Tetmajer, Tuwim, Asnyk. Pod wpływem przeżywania emocji zawartych w ich wierszach pokochałam tę formę przekazu. Sama piszę wiersze od niedawna w sumie, bo czymże jest 10 lat dla pisarza? Tego, co pisałam do szuflady nawet nie liczę. Dopiero wiersze i obrazy malowane prozą poetycką powstałe po 2010 roku biorę pod uwagę – od pierwszej publikacji, którą była Dychotomia mojej kobiecej natury.

Co lubi pani najbardziej w pracy nad kolejnym zbiorem?

Poszukiwania odpowiednich bodźców, rejestrowanie ich na przysłowiowej kliszy i uzupełnianie moich obserwacji z wiedzą ze źródeł starych kultur i wierzeń. Z zapałem amatora fotografuję Naturę – tak rośliny jak i zwierzęta, gdyż fascynuje mnie mądrość ich zachowania w różnych warunkach i sposoby komunikacji. Wiele nauk można wyciągnąć z tych obserwacji, co w połączeniu z klechdami, informacjami przyrodniczymi czy przekazami rdzennych Indian i słowiańskiej wiedzy odnośnie totemiczności czy magiczności fauny i flory jest skarbnicą przykładów godnych zastosowania i naśladowania w naszym człowieczym życiu.


Wielu ludzi uważa, że istnieje swoista ekomoda promująca szacunek wobec przyrody. Inni chcą w tym obcowaniu z Naturą zachować tradycję przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Jak to wygląda u pani?

Dla mnie Natura ma w sobie zapisane wszystkie wzorce dla ludzi. Indianie w Kanadzie uświadomili mi, że tak oni jak i Słowianie zostali ustanowieni Strażnikami Ziemi. Jedni i drudzy w swych pradawnych wierzeniach byli silnie związani z drzewami i zwierzętami – totemizm – dostrzegając dobroczynne aspekty Natury. Ludzie poszerzający swoje spektrum świadomości są wspierani w rozwoju duchowym przez wszechświat, który w tym celu wysyła do nich opiekuńcze siły i energie. Na przykład Zwierzęta Mocy, które pomagają w rozwoju wizyjności. Więc tak, chyba jestem tradycjonalistką – zachowanie tradycji i więź z Braćmi Mniejszymi i Duchami Przodków jest częścią mojego świata.

Kiedy zaczęła się pani fascynacja bogactwem ludowych podań, informacji na temat ziół, czerpania z bogactwa Natury?

Od zawsze… Nie pamiętam dnia bez fascynacji baśniami, podaniami i klechdami różnych narodów gdy byłam dzieckiem. Jako dorastająca dziewczyna czułam dziwną więź z indiańską i słowiańską kulturą. Ale tak najżywiej te zainteresowania zaczęłam rozwijać w Kanadzie, podczas emigracji. Zafascynowała mnie magia i szamanizm, więc czytałam wszystko w temacie, co mi wpadło pod rękę w księgarniach, bibliotekach i na Targach Zdrowia i Niezwykłości. Później trafiłam na Wyspę Manitoulin i do Anishnabe – tam się uczyłam, uczestniczyłam w ceremoniach, w tradycyjnych obchodach Pow-wow i chłonęłam całą sobą to, co otaczający świat i poznawani ludzie mieli mi do zaoferowania. Uczestniczyłam też w warsztatach zielarskich, Kręgach Kobiet i słowiańskich obrzędach po powrocie do kraju.

Natura może inspirować?

Natura jest najdoskonalszym nauczycielem, artystą, wzorcownią i magazynem zasobów. Jesteśmy wszyscy powiązani zależnościami i każda ingerencja, tak pozytywna jak i negatywna, będzie wpływała na równowagę lub rozchwianie „systemu”. Wmówiono ludziom, że mają czynić sobie Ziemię poddaną. A ludzie zapominają lub nie chcą dopuścić do siebie myśli, że są tylko trybikami w doskonałej strukturze, pomimo obdarzenia przez Stwórcę inteligencją i wolną wolą. Trzeba przypominać, że Natura doskonale poradzi sobie bez człowieka, ten jednak bez niej już nie.

Zaczarowywanie rzeczywistości czy tworzenie nowych światów? Czym jest dla pani pisanie?

I jednym i drugim. Sama tworzę moją własną rzeczywistość, a tym samym mój świat – element boskości jest w każdym z nas. Mamy narzędzia sprawcze czyli rozum i wolną wolę. Rodzina daje nam podstawy utrzymujące w pionie kręgosłup moralny, kształtuje postawy tak komunikacji jak i współżycia z ludźmi i Naturą. Jesteśmy więc przygotowani do rozpoczęcia własnej podróży, gdy osiągamy dorosłość. Tylko od nas i naszych wyborów zależy kierunek naszego życia i czy przedstawiane i wpajane nam wzorce przyjmiemy lub odrzucimy. „Myślę więc jestem” i do dzieła. W tym sensie więc nie rozdzielam życia od historii przekazywanych w moich książkach. Może właśnie to przemawia do czytelników? Może zaproszenie w inną niż ich własna rzeczywistość tak pobudza ich wyobraźnię lub zachęca do reminiscencji nad własną drogą, że czekają na kolejne książki?

Poza byciem poetką jest pani uzdolnionym pedagogiem. Kiedy doszła pani do wniosku, że nauczanie jest tym, co chce pani robić?

Od dziecka chciałam być nauczycielem. Miałam i mam doskonały wzorzec w mojej mamie, która obchodziła już 55-lecie pracy w tymże zawodzie. To od niej nauczyłam się zaangażowania, solidności i etyki nauczycielskiej, i tego, że pasja jest w życiu najważniejsza. Człowiek z pasją to istota twórcza i oddziaływująca na ludzi i otoczenie wokół. To pasjonaci zmieniają świat i zarażają pozytywną energią tych, z którymi współpracują. To oni są budowniczymi w swojej społeczności. Jest takie chińskie przysłowie: „Nie można zostawiać uśmiechu w domu, gdy wychodzi się do pracy”. I ja działam w myśl tej maksymy – wszystko, co robię w życiu robię z pasją. Często angażuję się w nowe projekty, wyzwania twórcze i korzystam przy tych działaniach z zasobów Matki Natury. Kocham magię codziennego życia. I eksperymenty. I twórczy bałagan. I przekraczanie barier. A teraz szczerze powiem, że nauczanie w szkole obecnego kształtu i po 25 latach pracy zawodowej przestaje mnie już interesować z wielu względów, ale edukacja to oddzielny temat-rzeka, którego nie będę poruszać. Myślę jednak coraz intensywniej o działaniach pedagogicznych w formie pozaszkolnej i niekoniecznie tylko związanej z pracą z dziećmi i młodzieżą. A myślenie i marzenie to już zalążek tego, co nadejdzie. Czas, jakże dla mnie łaskawy, pokaże, czym się to zamanifestuje i co z tego wyjdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz