„In dreams begins responsibility.” William Butler Yeats
“W marzeniach rozpoczyna się odpowiedzialność” W.B. Yeats
Marzenie – rzeczownik:
- doświadczanie myśli , obrazów i emocji podczas snu.
- myślenie o czymś pięknym, cudownym lub nierzeczywistym.
-zanurzenie się w fantazji własnej kreacji lub wyobrażeń na jawie.
- życzenie na przyszłość lub rozpoznanie możliwości jego spełnienia.
- zanurzenie się w fantastycznych, nierealnych nadziejach.
- narodzenie się pomysłu osiągnięcia pragnień i życiowego celu.
- życie z sensem znaczenia wypełniającego umysł, pobudzającego stopy do tańca, a duszę do wzlotu w przestworza…
A jakie ty masz marzenia?
Gdy byłam kruszynką z gwiazdy życia, pragnęłam ciepła matczynej piersi, bezpieczeństwa ojcowskiego ramienia, suchej pieluchy, ciepłej strawy i spokojnego snu.
Gdy moje nogi poniosły mnie pierwszymi krokami w świat, pragnęłam odkryć wszystko wokół mnie – kolory krzyczały jak papuzie pióra, bańki mydlane pękały pod wpływem klaśnięcia dłoni, każdy kwiatek przy drodze pachniał rajskim ogrodem, a śmiech perlisty wzbudzały grzmoty i łaskotanie własnych palców u nóg…
Gdy podrosłam tak trochę, ulubiłam sobie kolory tęczy, a ten indygo był na wyciągnięcie ramienia, wspinałam się na palce i prawie czułam niebieskość pod palcami… cały wielki świat wyobraźni stał otworem, jak brama Sezamu Alibaby, a ja byłam rozbójnikiem… i nie przerażały mnie potwory przyczajone za rogiem domu, a ogrodowe elfy, przysięgam, pomagały mi robić zielno-kamyczkowe widoczki pod szkiełkiem…
Gdy stałam się podlotkiem, moje dziewczęce marzenia potykały się o stronice książek. Starałam się zrozumieć rzeczywistość i prawa nią rządzące… marzyłam o tym jak to będzie, gdy wreszcie stanę się dorosła i jak to wszystko, te kawałki życiowej łamigłówki ułożą się, gdy nadejdzie mój czas… i oczywiście bawiłam się tą drogą do dorosłości…
I wreszcie stałam się dorosła. Problemem w życiu stał się wybór. Byłam młoda i mocna, wierzyłam w grę „białe i czarne” – tak łatwo przychodziło mówić „tak” i „nie”. Wyruszyłam na podbój świata pełna marzeń i nadziei że sobie poradzę. Wiedziałam dokładnie czego chcę – posiadać wiedzę, wszystko osiągnąć własnym staraniem, być w porządku, przynależeć, być sobą i pozostawić po sobie ślad.
Jednak gdy mijały lata tej mojej dorosłości, okazało się, że to nie świat zdobywam, lecz walczę w nim o siebie, przeżywając chwile wzniosłe, upadając pod ciężarem trosk i smutku, podnosząc się z nadzieją, którą napawali mnie wielcy tego świata i ci całkiem zwyczajni ludzie wokół. Gdy Neil Armstrong postawił pierwszy krok na Księżycu, wypowiedział te budujące słowa „Mały krok dla człowieka to olbrzymi skok dla ludzkości”… Zapadły mi głęboko w pamięć. I choć mój czaro-biały obraz świata stał się mieszaniną odcieni szarości, w której słyszałam głosy zwątpienia, niedowierzania, i zwyczajnie się bałam, chcąc zwinąć się w kłębek i schować w mysia dziurę, to zawsze znajdował się ktoś lub coś, co wracało mi chęć do ponownego snucia marzeń… uśmiech lub oczko od nieznajomego, objęcie ukochanej osoby, słowo lub myśl przybywające na skrzydłach wiatru (i po namyśle również na łączach Internetu) nie wiadomo skąd i dlaczego, dotknięcie nieznanego… Takie bodźce przywracały mi dziecięcą wiarę w dobro, w człowieczeństwo i w środku coś we mnie pękało: „Obudź się!”
I wówczas odkrywałam na nowo sekret marzenia…
„Lepiej zapalić świecę, niż złorzeczyć na ciemność” (Eleanor Roosevelt)
Byłam bardziej dojrzała, starsza, mocniejsza… bogatsza w doświadczenia i skłonna do wybaczania, kompromisu i zrozumienia drugiego człowieka wedle maksymy przejścia paru mil w cudzych butach… Wstąpiłam na ścieżkę czarownicy… miała kolor całej gamy zieleni… Świat wygląda o niebo lepiej, gdy jest zielony jak łąka po deszczu… z łzami zmartwień rosy porannej… z mgłą zmierzchu starych przekonań i rzekomych racji, z babim latem nitek empatii…
Marzenia rosną jak nasiona.
Muszą się ukorzenić, wzejść i wspinać się w stronę słońca.
Dojrzewają powoli, muszą być pielęgnowane, czasem podlane szarymi kroplami rozczarowań.
I jeszcze jedno, by marzenie wzrastało, potrzeba trzech rzeczy… Zadziwiająca ta liczba 3. Przejawia się w trzech magicznych słowach: proszę, dziękuję, przepraszam, w trzech fazach księżyca, w kole życia od narodzin poprzez dorosłość ku śmierci…
Prawo Trzech w pełnej synchronizacji otwiera Krainę Nieskończonej Wyobraźni:
Dziecięca Wiara
Siła Młodości
Myślenie zrodzone z Doświadczenia
Podobno, tak mówią Starsi, zwani też Spoglądającymi w Gwiazdy, gdy będziemy już bardzo wiekowi, to również będziemy marzyć i śnić… lecz te sny będą inne, niż do tej pory. Nie będą osobistymi marzeniami, lecz życzeniami dla tych, którzy nadejdą…
Spójrz w gwiazdy :)
I śnij dla siebie, dla innych i dla swoich dzieci… jak i ja…
Wieczorna Modlitwa
Niebo usiane gwiazdami-oknami
dla aniołów spoglądających
na nasze ludzkie poczynania
owiana ciszą spoglądam wysoko
w oczy Wielkiej Niedźwiedzicy
spadająca gwiazda spalająca się
w przestrzeni naszego wymiaru
zabiera moje życzenie
chwila marzeń pachnie aromatem
dopalającego się ognia
nieboskłon mruga nieustannie
przesyłając gwiezdnym alfabetem
wołanie żyjącego kosmosu
© Katarzyna Georgiou,
„Dychotomia mojej kobiecej Natury”
Trójka jest bez wątpienia magiczna!
OdpowiedzUsuńA Ty, do dziś, rozpaliłaś już wiele świec... :)
Liczą się tylko marzenia.
OdpowiedzUsuńBez nich jesteś niczym więcej niż pyłem na wietrze" /Katarzyna Michalak/
Cudne są Twoje marzenia Kasiu:)