Świat dziwny, świat senny w marzenia zaklęty...

BLOG AUTORSKI KATARZYNY GEORGIOU
Zapraszam w świat kobiecej tajemnicy, gdzie serce rozpoczyna swój spacer wokół zewnętrza ciała... gdzie Wiatr mówi do Księżyca: "Zdmuchnę Cię!"
Welcome to my Imagination's World :)

niedziela, 18 września 2016

Wywiad dla Oławskiej Gazety Powiatowej z dnia 15 września 2016 :)


JESTEM KOBIETĄ, CZAROWNICĄ I MATKĄ!

"Można ją spotkać podczas oławskich imprez plenerowych. Sprzedaje wtedy swoje książki i okadza szałwią ze złej energii. Z wrocławską pisarką i fascynatką kultury słowiańskiej Katarzyną Georgiou rozmawia Anna Karpińska."


1. Jak się zaczęła przygoda z „Ryczynianami znad Odry”? Od kiedy trwa ta współpraca? I czy w związku z tym często bywa Pani w powiecie oławskim? (proszę wspomnieć tutaj ile raz gościła Pani w naszym powiecie i z jakiej okazji)

Współpraca z ta grupą rekonstrukcyjną zaczęła się około roku temu bardzo sympatycznie – dostałam zaproszenie od jednej z ich członkiń, Agnieszki Basiury, by przyjechać ze swoimi książkami na festyn w Oleśnicy Małej, gdzie Ryczynianie robili warsztaty. Po zapoznaniu się z działalnością Ryczynian znad Odry, wpasowałam się niejako w ich strukturę tak z ziołami jak i moimi książkami, w których pobrzmiewa echo słowiańskie i odniesienia do mądrości Matki Natury. Gdy tylko pasują mi terminy różnych okazjonalnych imprez w których Ryczynianie biorą udział, po prostu do nich dołączam. Tak się stało w przypadku Nocy Bibliotek w Oławie czy Festynu w Biskupicach Oławskich. Poza tym, bywam w szkołach, ośrodkach pomocy społecznej i przedszkolach na terenie powiatu oławskiego z warsztatami literacko-plastycznymi „Strefa Bałaganu”, programami poetycko-muzycznymi oraz prelekcją tematyczną „Indiańską ścieżką” w której przybliżam moim słuchaczom zwyczaje i wierzenia Indian. Współpracowałam także z waszą Fundacją „Atena” przy projektach związanych z Uniwersytetem Trzeciego Wieku czy aktywizacją literacką dzieci i dorosłych w wybranych przez fundację świetlicach wiejskich.

2. Skąd w ogóle u Pani takie zainteresowania?

Jestem Słowianką. Nie bardzo umiałam podporządkować się oczekiwaniom społecznym i kulturze, która zawsze wydawała mi się obca. Słowiańskie klechdy i książki poruszające wątki przed chrystianizacją sprawiały, że moje serce biło mocniej. Tak samo jak w przypadku kultury indiańskiej. Moja duchowa ścieżka wiodąca poprzez poznanie siebie samej w pierwszej kolejności, korzeni mojego rodu, badanie połączeń pomiędzy człowiekiem a światem natury i jej bogactwem, magii naturalnej i szamanizmu przywiodła mnie w miejsce, w którym umiejętność wykorzystywania rozumu, wiedzy, doświadczenia i wolnej woli pozwala na tworzenie własnej rzeczywistości. Nie była to ścieżka usłana przez róże, ale na pewno była niezłą szkołą życia. Dzielę się tym z innymi w moich książkach poetyckich – ta droga komunikacji z ludźmi wydała mi się najwłaściwsza dla mnie.

3. Czy może Pani obcobrzmiące nazwisko ma coś wspólnego z tą tematyką? (jeżeli tak to proszę rozwinąć tą myśl)

Moje obcobrzmiące nazwisko jest greckie. Nie ma wiele wspólnego z wybraną życiową ścieżką, ale za to ma powiązania z podróżą emigrancką do Kanady, gdzie spędziłam 16 lat mojego dorosłego życia. Pozostałam przy tym nazwisku po powrocie do Polski, bo mi pasowało numerycznie. Numerologia jest moją kolejną pasją.

4. Skąd czerpie Pani wiedzę o tamtych czasach? Skąd wiedza o rytuałach? Jak się tego Pani nauczyła?

Dużo czytam. Jako uczennica szkoły średniej uczestniczyłam w obozach archeologicznych na terenie Będkowic w Masywie Ślęży. Miałam wspaniałą ciocię, która zaszczepiła we mnie pasję krajoznawczą. Wędrówki z nią i jej znajomymi były bardzo pouczające i nie ograniczały się do historii podstawowej, by nie powiedzieć zafałszowanej. Mój ojciec jest również skarbnicą wiedzy z dziedziny zakazanej archeologii, fizyki kwantowej i historii. Gdy człowiek bardzo czegoś chce, to znajdują się możliwości i nauczyciele w danej dziedzinie. I to w nieoczekiwanych miejscach, a wiedza nie jest wówczas przekazywana za opłatą jak to często bywa w przypadku modnych dzisiaj kursów w dziedzinie parapsychologii i zdobywania umiejętności poszerzających spektrum świadomości. Nauczyłam się też szukać informacji również w Internecie. Znajomość języka angielskiego jest w tym nieoceniona.

5. Była Pani w Kanadzie. Czy to zmieniło Pani światopogląd? A może było praprzyczyną tych zainteresowań?

Owszem. Kanada jako tygiel multi-kulturowy jest niezłym miejscem do kształtowania światopoglądu i szacunku wobec inności. Uczyłam się tam akceptacji różnic, zwracając uwagę na możliwości płynące z wymiany doświadczeń. Gdy zapoznałam się z kulturą Indian kanadyjskich, do czego zawsze mnie ciągnęło, to w czasie jednej z pobieranych nauk na Wyspie Manitoulin przekazano mi niezwykłą informację, która wpłynęła na podjęcie decyzji powrotu do domu. Jeden z członków Starszyzny powiedział, że Słowianie zostali ustanowieni, tak jak Indianie, Strażnikami Ziemi. Po tym już wystarczyło zacząć drążyć temat…

6. Jak działa szałwia, którą Pani okadza uczestników oławskich imprez?

Szałwia działa oczyszczająco – przed każdą ceremonią czy ważnym spotkaniem warto się okadzić i pozbyć negatywnej energii w emocjach, myślach i samopoczuciu. Okadzam szałwią także dom, gdy tego potrzebuję, szczególnie po wizycie tzw. toksycznych osób.

7. Czy używa Pani też innych ziół?

Kocham zioła. Na moim polu naliczyłam ich około 20 gatunków. Zbieram te, które mi służą – na przykład pokrzywę, krwawnik, babkę lancetowatą, miętę, skrzyp polny czy dziewannę. W mojej kuchni zioła są podstawą – nawet niektóre dżemy z sezonowych owoców robię z miętą, imbirem czy kwiatami czarnego bzu.

8. A może potrafi Pani rzucać zaklęcia albo kogoś „zaczarować”?

Nie ma powodu rzucać zaklęć. Magia życia codziennego nie polega na krzywdzeniu innych czy zmienianiu kierunku ich decyzji i wyborów. Co wysyłasz to otrzymujesz – słyszała pani na pewno tę maksymę. W przypadku magii działa potrójną siłą – więc każda mądra kobieta – wiedźmą niegdyś zwana (od słów „wiedząca matka” czy „wiedzę ma”), rozumie, że należy baczyć na myśli, słowa i uczynki, bo co robimy dla innych tak naprawdę robimy dla siebie. To co robimy dla siebie, tak naprawdę robimy dla innych. Majowie to określili mianem „In Lak’ech – Jesteś innym mną, a ja innym tobą”.

9. Czym zajmuje się Pani zawodowo?

Jestem nauczycielem. Mam specjalizację w wychowaniu przedszkolnym i wychowaniu muzycznym. Teraz jednak uczę angielskiego. I jestem poetką – to także mój zawód. Patrząc na liczbę wydanych pozycji książkowych tak dla dzieci jak i dla dorosłych, to nawet moje główne zajęcie. Niestety niezbyt intratne w obecnym upadku kultury czytelniczej.

10. Podczas oławskiej „Nocy Muzeów” towarzyszył Pani syn. Czy on też wykazuje zainteresowanie taką tematyką?

Mój syn jest bardziej praktyczny. Zajmuje się survivalem i sztukami walki. Ale głód poznawczy w nim jest – poprzez doświadczanie zdobywa wiedzę. Zazwyczaj poza murami szkolnymi. Jest chętny do spróbowania wszystkiego. I na szczęście lubi czytać. Ale to już moja zasługa wieczornego czytania do poduszki jako rytuału w czasie jego dzieciństwa.

11. Czy ma Pani jakieś niesamowite zdolności? Wyczuwa Pani energię innych ludzi?

Jestem osobą intuicyjną. Nie łatwo mnie zwodzić. Wyczuwam fałsz i obłudę oraz manipulację. Wyczuwam też energię, szczególnie negatywną – to bardzo ważne wiedzieć, co lub kto mi nie służy w otoczeniu i pozbawia sił do działania. Odkryłam w sobie też zdolność „zielonego kciuka” w ogrodniczeniu.


12. Ślęża to kolebka kultury słowiańskiej w naszej okolicy. Czy jeździ tam Pani na organizowane wydarzenia związane z tym kultem? Albo na inne takie imprezy w naszym regionie?

Owszem, bywam. Zdarzyło mi się nawet współprowadzić jeden z rytów na Ślęży w czasie Czarodzielnicy czyli Nocy Walpurgii. Często wspinam się na pobliską Ślęży Radunię, Księżycową Górę, która emanuje energią kobiecą. Tam czuję więcej magii i współgrającej ze mną energii niż na Ślęży.

13. To tylko weekendowe hobby, czy też na co dzień żyje Pani według praw słowiańskiej kultury?

Staram się żyć blisko natury, uprawiać ogród ekologicznie, regenerować się w lasach, zbierać też uzupełniające plony na przetwory właśnie tam. Pobieram energię z ziemi, od drzew, uczę się stosować pewne wskazówki pochodzące z obserwowania zwierząt w moim otoczeniu, poznaję wiedzę zielarską potrzebną do leczenia bez chemii, nie chodzę do miejsc typu fast-food ani nie korzystam z kuchenki mikrofalowej czy półproduktów ze sklepów. Piekę własny chleb. Kupuję bezpośrednio od zaprzyjaźnionych rolników. Uzupełniam wiedzę o najnowszych zagrożeniach dla zdrowia związanych z GMO, chemią w pożywieniu i wodzie, wszechobecnych pestycydach, czy z substancjami rozpylanymi nad naszymi terenami. Tyle ile mogę zrobić, by utrzymywać siebie i syna w zdrowym ciele i duchu, to robię.

14. Czy dotychczasowe działania przyniosły Pani satysfakcję? Co jeszcze chciałaby Pani dokonać na tym polu?

Wszystkie moje działania przynoszą mi satysfakcję. Nie mam w zwyczaju żałować podjętych decyzji – gdy zapadną, ruszam w kolejną podróż, w którą mnie zabierają. Akcja-reakcja-obserwacja-wnioski-wykorzystanie i zastosowanie. Nieprzewidziany zakręt też mnie nie przeraża. Jedną z nabytych umiejętności życiowych jest u mnie zdolność przystosowania się do nowych warunków. Indianie nazwaliby to wykorzystaniem zdolności lisa (jeden z totemów zwierzęcych).
Zapewne napiszę jeszcze parę książek, bo życie na wsi i w bezpośrednim otoczeniu przyrody jest niezwykle ciekawe, gdy się patrzy na nie poprzez magiczne okulary.

15. Ważnym elementem kultury słowiańskiej są zwierzęta. Ma Pani w domu jakieś?

Mam – koty. Niezależnych indywidualistów, którzy kochają mnie bezgranicznie – tak jak ja ich. Są członkami rodziny. To również magiczne stworzenia – o tym piszę w tomiku Komu mruczy kot. Ostatnio opuścił nas Asfalt – mój czarny basałyk, inspirujący mnie do opisywania jego poczynań. Mam nadzieję, że za Tęczowym Mostem jest mu dobrze. Teraz domowy Elvis Kot wraz z kotami gankowymi Bellą i Shogunem dotrzymują mi towarzystwa. Elvis to wręcz mnie pilnuje jak pies, wyczuwając moją tęsknotę po stracie Asfiego, leży i śpi przy mnie, a nawet towarzyszy w spacerach i wizytach sąsiedzkich.


16. Jest Pani prozaikiem i poetką, ale co bardziej? Ile wydała Pani do tej pory książek i w jakich nakładach?

Jak to Michaił Bułhakow ujął – pisarzem jest ten, który pisze. W moich najnowszych książkach poetyckich łączę prozę poetycką z poezją i fotografią – one opowiadają razem, trafiając do emocji czytelników. Z poezją jest jak z muzyką – wszystkie szczegóły są ważne w odbiorze całości. Wydałam 8 książek - Komu mruczy kot (Wrocław 2016), Ś́wiaty dwa w pogoni za Leśnym Lichem (Wrocław 2013) i Dychotomia Mojej Kobiecej Natury (Tolkmicko 2010), cztery tomiki wierszy dla dzieci; Strefa Bałaganu (Wrocław 2013), Dziecięcy Świat – wiersze dla smyków z wyobraźnią (Tolkmicko 2010), Funky Poems Treasury (Wrocław 2014) i Imagination’s Light (Warszawa 2011) w języku angielskim oraz album dla kobiet Czas obietnicy – Macierzyństwo magiczne (Warszawa 2010).

17. Czy zauważyła Pani u innych coraz większą fascynację tą tematyką? Z prośbą o okadzanie ziołami przychodzą starsi czy młodsi?

Przychodzą ci, którzy mają potrzebę. Wiek nie gra tu żadnej roli przy podejmowaniu decyzji uczestniczenia w rytuale okadzania. Co ciekawe, religia zorganizowana również nie jest przeszkodą dla wielu, by nie móc uczestniczyć w innych ceremoniach duchowych. Cieszy mnie każdy przejaw zdrowomyślenia u ludzi. Wszak wiara a religia to zupełnie oddzielne sprawy, choć fanatycy zapewne by się ze mną nie zgodzili.


18. Czy usłyszała Pani kiedyś o sobie, że jest… nazwijmy to… czarownicą/szamanką? Czy ktoś kiedykolwiek Panią obraził w związku z tym, co Pani robi?

Jeśli słyszałam określenia czarownica to tylko w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jeden z kolegów po piórze nazwał mnie kiedyś „czarownicą w służbie dzieci”, co podchwycił Dzierżoniowski Tygodnik Powiatowy, gdy udzielałam im wywiadu dość dawno temu. Poza tym, dla osoby o moich poglądach miano wiedźmy czy czarownicy jest raczej zaszczytem, biorąc pod uwagę etymologię tego słowa.

19. Czego dokonała Pani poprzez swoje czary? Czy są osoby, którym faktycznie Pani pomogła? (np. wypędziła złe duchy czy chorobę?)

Nie jestem uzdrowicielem czy szeptuchą, więc nie wypędzam duchów czy choroby. Raczej przekazuję pozytywną energię tym, którzy o to poproszą, by aktywować ich własny organizm do podjęcia działań naprawczych. Wówczas czuję przepływ tej energii jako ogromną falę ciepła. Osoba obdarowana także czuje, jak moja energia zasila jej ciało. Umiem też słuchać – a to dla osób w potrzebie czasem ważniejsze niż jakiekolwiek lekarstwo.

20. Właśnie, czy zajmuje się Pani takimi duchami w nawiedzonych domach też? ( a jeśli odpowiedź twierdzącą to czy w związku z tym można o Pani również powiedzieć, że jest egzorcystką?)

Nie jestem egzorcystką. I tak przy okazji to okropne słowo określające osobę odprowadzającą duchy. Jeśli wyczuwam energię bytu z innego wymiaru, to jeśli nie jest dla mnie i mojego otoczenia szkodliwa, po prostu ją akceptuję. To, czego nie widzimy, niekoniecznie jest czymś, co powinno napawać lękiem. Nie podejmuję żadnych działań związanych z innymi bytami u kogoś. Nie mam w sobie na to zgody ani odpowiedniej wiedzy, by nie zaszkodzić.

21. Jak się ma Pani wiara do tych praktyk? Jest Pani katoliczką? Była Pani ochrzczona?

Przynależność do wspólnoty kościelnej, gdy została ona zaaplikowana człowiekowi, gdy nie miał mocy decyzyjnej, czyli gdy był niemowlęciem, nie ma wg mnie żadnej mocy. Tylko człowiek w pełni świadomy może dokonać wyborów związanych z życiem duchowym. Wobec czego wolę myśleć o sobie jak o osobie przebudzonej i wolnej od doktryn, aniżeli nazywać siebie katoliczką, protestantką czy prawosławną i utożsamiać się z jakąkolwiek religią.

22. Czy ochrzciła Pani swojego syna? A może to ma być jego wolna wola?

Nie ochrzciłam. Postępuję wg swoich zasad, a nie oczekiwań społecznych i kulturowych. Mój syn ma prawo nie być „opieczętowany” sakramentami i być narażonym na NLP ze strony jakiegokolwiek wyznania. Zadecyduje, gdy będzie w pełni świadomy swoich decyzji oraz gdy posiądzie wiedzę, pozwalającą na wybór lub odrzucenie. To dotyczy również innych aspektów życia, nie tylko sfery duchowej.

23. Czy każdy może zostać taką osobą jak Pani, mam tu na myśli np. okadzanie szałwią itd. Czy może to praktyki tylko dla wybranych?

Każdy może być tym, kim zechce. Problem jest w tym chceniu. Wielu dorosłych obawia się wyjścia poza ograniczenia powodowane „bezpiecznymi” ramami, w które wtłoczono ich od najmłodszych lat, nakazując w co wierzyć, jak myśleć, co wypada, a co nie. Zapewne spotkała się pani z argumentem „bo co ludzie powiedzą”? Gdy jednostki się buntują, to społeczność uruchamia natychmiast cały arsenał „społecznie przyjętych norm” do kontrolowania działań wykraczających poza kanon. I gdzie w tym wszystkim wolna wola i samodzielne myślenie?

24. Czy swoje rytuały wykonuje Pani bezpłatnie również poza imprezami masowymi? Np. czy można się z Panią umówić na dowolny dzień i np. przyjść do Pani do domu na okadzanie szałwią?

Nie, nie umawiam się na żadnego typu seanse czy rytuały. Zazwyczaj spotkania są spontaniczne lub sytuacyjne. Zresztą, ci którzy chcą mogą okadzić się sami. Nie potrzeba do tego osoby specjalnej. W Kręgach Kobiecych, w których uczestniczę, każda z nas okadza się sama, chyba, że poprosi inną, by to dla niej zrobiła. Jeśli chodzi o przekazywanie wiedzy duchowej, to branie za te nauki opłaty jest dla mnie niewłaściwe. Powinno się to odbywać na zasadzie wymiany energetycznej lub umiejętności, wszak każdy z nas ma coś do zaoferowania innym. Zarabianie na ludziach poszukujących dróg rozwoju własnego spektrum świadomości jest w moim postrzeganiu po prostu niemoralne. Ludzka naiwność i emocjonalna niestabilność nie powinny być polami żniwnymi dla oportunistów lub guru takiej czy innej maści.

25. Znalazłam internetowy wpis, w którym mówi Pani o sobie: „Jestem kobietą, czarownicą i matką. Siłę czerpię z Natury wokół i magii codziennego życia. Może to zabrzmieć egzaltowanie, ale tak jest.” – proszę to rozwinąć.

Uhm, widzę, że czytała pani nawet komentarze pod artykułami, które publikuję ;) Czarownica, czyli wiedźma to „wiedząca matka”, czyli po prostu mądra kobieta wykorzystująca zasoby naturalne i ich energię do życia, które sobie stwarza. Ludowe przysłowia zawsze przekazują pokoleniową mądrość – u nas mawia się „jak sobie pościelisz tak się wyśpisz”, czyż nie? Osobiście nie mam w sobie zgody na uleganie paradygmatowi strachu, wyzysku i indoktrynacji religijnej obecnej codzienności, wobec czego stwarzam sobie taką rzeczywistość, w której czuję się w miarę wolna i szczęśliwa. W tym moim świecie to ja zapraszam ludzi z którymi jest mi po drodze, przyciągam sytuacje, które pozwalają na rozwój i dobre życie, dostrzegam piękno w małych rzeczach – pomocnych dłoniach mamy i taty, w uśmiechach sąsiadów, radości mojego syna, iskrzących ślepiach Braci Mniejszych, którzy nam towarzyszą, w złotej koronie słonecznika czy kosmatym trzmielu buszującym w lawendzie. Jeśli się pieklę, to tylko na samą siebie, bo nie mam jak zrzucić winy na kogo innego, skoro steruję swoją codziennością ;) Staram się dzielić tymi małymi rzeczami z rodziną i ludźmi, z którymi wchodzę w interakcje. Stąd moje pisanie… Jeśli inni skorzystają z magii codziennego życia, którą wplatam w książki poetyckie, to uznam to za wartość samą w sobie. Dla czytelników waszej gazety dedykuję wiersz z mojej najnowszej książki poetyckiej Komu mruczy kot.

Zaproszenie

Jeśli jesteś marzycielem – wejdź!
Jeśli jesteś pytającym, mającym nadzieję,
kłamcą, modlącym się,
czy nawet kupcem magicznej fasoli –
wejdź…
Tam gdzie bruk drogi się kończy,
zaczyna się świat niezwykły!

Świat dziwów i cudacznych wizji
i naturalnej magii codziennego życia,
gdzie pieśń i wiersz, i słowo
rzeczywistości tworzą nowe.
Więc wejdź…
Nie pytaj więcej, o co tu może chodzić,
zaufaj intuicji, z pewnością nie zabłądzisz.

Zostaw za sobą troski,
brud myśli, wątpliwość wszelką
i porzuć wyuczone reakcje
zatęchłe monotonią wyzysku.
Wejdź…
Poczuj magię wolnego umysłu;
tu możesz wszystko.


Dziękuję za rozmowę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz