Świat dziwny, świat senny w marzenia zaklęty...

BLOG AUTORSKI KATARZYNY GEORGIOU
Zapraszam w świat kobiecej tajemnicy, gdzie serce rozpoczyna swój spacer wokół zewnętrza ciała... gdzie Wiatr mówi do Księżyca: "Zdmuchnę Cię!"
Welcome to my Imagination's World :)

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Piernikowo i pachnąco... z życzeniami Radosnych Świąt :)

PIERNICZENIE…

Pierniczenie to pieczenie

piernikowych serc i kotów,

ludków, gwiazdek, liści klonu

w mącznym pyle… bez kłopotów.


Jako się rzekło… ciasto w chłodni siedziało dwa dni z hakiem… dojrzewało do wyrabiania pierniczków, albo też leżakowało, gdy ja dojrzewałam do ich zrobienia. Cichcem, gdy Skrzat na komputerze wojował, rozpoczęłam pracę, ale daleko nie zaszłam w tym spiskowaniu, gdyż tenże wyczuwając moment, wpadł do kuchni z wyrzutem – „Zaczęłaś bez zawołania mnie… no wiesz?” Po czym chwycił za aparat, co na urodziny dostał, i jako nadworny pstrykacz, uwiecznił cały proces przedświątecznego pierniczenia :)


Nie powiem, był wielce pomocny… Latał po domu za ołówkiem do robienia dziur w piernikowych sercach, sypał mąką gdzie popadło, tak by ciasto się nie kleiło do wałka, i w końcu stwierdzając, że i tak jest cały biały, zrezygnował z czarnej koszulki, na rzecz nagiego torsu przy stolnicy. Po paru minutach, pierwsza blacha piernikowych serc na Pannę Iglastą była gotowa.


Skrzat stwierdził, jako Kanadyjczyk, że piernikowe liście klonu też muszą być na półmisku świątecznych wyrobów i ochoczo chwycił za foremkę. No bo jakże by nie? Całkiem, całkiem mu wyszły - miodzio, mówię wam!


Zapalony fotograf opstrykał nawet piekarniczenie, i tylko dzięki temu, że siedział z nosem prawie przyklejonym do szyby, udało nam się pierwszej blachy nie spalić, co zaczynało już trącić tradycją świąteczną w naszym domu…


A oto trudy naszych starań – pierwsze pierniki na paterze. Jako miłośnicy kotów, nie dziwota, że je również, i to w chrupiącej formie, podajemy na talerzu. Z wieloletnich obserwacji wynika, że jedzenie piernikowych kotów, to niebiańska wręcz przyjemność… Być może właśnie dlatego,
ASFALT, z pozycji obserwatora, nie pierniczył razem z nami!

Pierniczenie bowiem,

kotu nie przystoi,

obserwując z góry,

odpoczywać woli!


© Skalny Kwiat

2 komentarze:

  1. Zniewolenie mnie dopada. :)
    Lew N.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko ciebie. Mój przyjaciel, ten co bloga prowadzi o Raw Food, wpadł i opędzlował pół półmiska pierniczków, po czym łaskawie poprosił o zabranie ich z dala od niego, bo inaczej grozi to piernikowym pogromem :)))

    OdpowiedzUsuń