Świat dziwny, świat senny w marzenia zaklęty...

BLOG AUTORSKI KATARZYNY GEORGIOU
Zapraszam w świat kobiecej tajemnicy, gdzie serce rozpoczyna swój spacer wokół zewnętrza ciała... gdzie Wiatr mówi do Księżyca: "Zdmuchnę Cię!"
Welcome to my Imagination's World :)

czwartek, 22 grudnia 2011

Szczodre Gody i Kutia:)

Godowe Święto :)

Szczodre Gody, Święto Zimowego Staniasłońca to pradawne święto Słowian, przypadające na okolice przesilenia zimowego.

Pod wieloma względami czas Szczodrych Godów jest czasem przejściowym. Umiera stare słońce i rodzi młode, kończąc poprzedni rok i początkując nowy. Gody obchodzone były weselnie, a czas spędzano na ucztach, zabawach i radowaniu się, co symbolizowało nadzieję na powrót ciepłych dni i koniec trudnej dla ludzi zimy - koniec czasu śmierci i uśpienia, rozpoczęcie czasu wzmacniania siły nowego Słońca.
W mowie dawnych Słowian słowo "god" oznaczało "rok". Tak więc "gody" określały czas przejściowy pomiędzy starym i nowym rokiem. Nazwa Styczeń pochodzi od styku starego i nowego roku. Tradycyjnie, Gody trwały od przesilenia zimowego aż do 6 stycznia. Dzieci obdarzano specjalnymi pierogami o nazwie Szczodraki, zwyczaj, który przetrwał do dnia dzisiejszego w obdarzaniu się prezentami. W czasie Godów, ustawała wszelka praca, a ludzie wzajemnie odwiedzali się i biesiadowali, dzieląc się między sobą swoimi plonami.
Piękną wróżbą na Nowy Rok, jest zrobienie bilansu „posianego ziarna” w sensie poczynań i osiągnięć w danym roku i po refleksji nad tym co się udało, a co jeszcze wymaga pracy i wysiłku, wykonanie Mapy Marzeń, która będzie nam towarzyszyć w podróży noworocznej i przypominać o naszych marzeniach i planach… i jakich wymagają one od nas działań.

Dzisiaj, w pierwszy dzień Szczodrych Godów, dzielę się z wami moim najulubieńszym przepisem na KUTIĘ, która, gdy z miłością zrobiona, jest najpyszniejszym łakociem Godowego Stołu.

Od czasu, kiedy Skrzat potrafił utrzymać tłok od maszynki do mielenia, robimy ten specjał razem i corocznie, jest to pół dniowa zabawa. Dziś, mój syn nawet podśpiewywał swoistą mantrę:

„Robię kutię z moją mamą, najpyszniejsza będzie, bo robię ją razem z moją mamą!”

DO DZIEŁA:
Kilogram maku należy sparzyć wrzątkiem i zostawić na 24 godziny do spęcznienia.
Pół kilo pszenicy łuskanej zalać zimną wodą i przez parę godzin namoczyć, po czym ugotować jak kaszę na miękko, ale nie rozgotować.
Mak mielimy przez maszynkę trzy razy albo i cztery… nie radzę być leniwym, bo wówczas pod zębami zgrzyta ;)
Bakalie siekamy na drobne kawałki – pyszne są śliwki suszone i morele słońcem wypieszczone, rodzynki koryntki, żurawina czerwona oraz daktyle słodem oblepione.
Parę garści całych orzechów laskowych i migdałów krojonych też dodać trzeba, gdyż orzechy mają pozytywno-zakręcony wpływ na mózg, a ten za myślenie odpowiada, więc dbajmy o jego komfort.
Unikamy orzechów włoskich, chyba że skórki są pozbawione, co sztuką jest nie lada… inaczej goryczka się wkrada.

Gdy bakalie do pszenicy dodane, wlewamy pół z litrowego słoika miodu i mieszamy wraz ze szczerymi i dobrymi myślami. Później dokładamy nasz zmielony mak, łyżka po łyżce, cały czas mieszając – praca lepiej idzie, gdy we dwie osoby starań się dokłada – rodzinne to przecież Gody!
Zanim na półmisek wyłożymy, spróbować trzeba, czy słodkość wystarczającą jest, bo gdyby nie, to miodkiem polewamy, nadal mieszając wraz ze szczyptą miłości na dokładkę. W końcu, jakby kto o sufit chciał nią rzucać, by sprawdzić jak się zapowiada Nowy Rok, to lepiej, by na tyle słodka była, by do tego sufitu się przykleiła i przez jakiś czas tam pozostała… na wszelki przypadek odpędzenia biedy, co czasem do okien zagląda i szpary w skąpstwie gospodarzy szuka…

Smacznego wraz z życzeniami spokojnych dni, w zdrowiu i zadowoleniu się zapowiadających.
Spełnienia marzeń, w taki sposób, by troski dnia codziennego malały z każdym krokiem przybliżającym ku ich spełnieniu.
No i bądźcie grzeczni, a jeśli to będzie zbyt trudne… to przynajmniej ostrożni :)

Z pozdrowieniami gwiazdkowymi - Naskalna i Skrzat

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Piernikowo i pachnąco... z życzeniami Radosnych Świąt :)

PIERNICZENIE…

Pierniczenie to pieczenie

piernikowych serc i kotów,

ludków, gwiazdek, liści klonu

w mącznym pyle… bez kłopotów.


Jako się rzekło… ciasto w chłodni siedziało dwa dni z hakiem… dojrzewało do wyrabiania pierniczków, albo też leżakowało, gdy ja dojrzewałam do ich zrobienia. Cichcem, gdy Skrzat na komputerze wojował, rozpoczęłam pracę, ale daleko nie zaszłam w tym spiskowaniu, gdyż tenże wyczuwając moment, wpadł do kuchni z wyrzutem – „Zaczęłaś bez zawołania mnie… no wiesz?” Po czym chwycił za aparat, co na urodziny dostał, i jako nadworny pstrykacz, uwiecznił cały proces przedświątecznego pierniczenia :)


Nie powiem, był wielce pomocny… Latał po domu za ołówkiem do robienia dziur w piernikowych sercach, sypał mąką gdzie popadło, tak by ciasto się nie kleiło do wałka, i w końcu stwierdzając, że i tak jest cały biały, zrezygnował z czarnej koszulki, na rzecz nagiego torsu przy stolnicy. Po paru minutach, pierwsza blacha piernikowych serc na Pannę Iglastą była gotowa.


Skrzat stwierdził, jako Kanadyjczyk, że piernikowe liście klonu też muszą być na półmisku świątecznych wyrobów i ochoczo chwycił za foremkę. No bo jakże by nie? Całkiem, całkiem mu wyszły - miodzio, mówię wam!


Zapalony fotograf opstrykał nawet piekarniczenie, i tylko dzięki temu, że siedział z nosem prawie przyklejonym do szyby, udało nam się pierwszej blachy nie spalić, co zaczynało już trącić tradycją świąteczną w naszym domu…


A oto trudy naszych starań – pierwsze pierniki na paterze. Jako miłośnicy kotów, nie dziwota, że je również, i to w chrupiącej formie, podajemy na talerzu. Z wieloletnich obserwacji wynika, że jedzenie piernikowych kotów, to niebiańska wręcz przyjemność… Być może właśnie dlatego,
ASFALT, z pozycji obserwatora, nie pierniczył razem z nami!

Pierniczenie bowiem,

kotu nie przystoi,

obserwując z góry,

odpoczywać woli!


© Skalny Kwiat

Aureliowo,czyli książkowo: Wieża marzeń

Aureliowo,czyli książkowo: Wieża marzeń: Autor: Katarzyna Georgiou Tytuł: Dziecięcy świat-tomik wierszy dla Smyków z wyobraźnią Wydawnictwo: Radwan Liczba stron: 75 Każda matka z...

Recenzja tomiku "Dziecięcy Świat"

Recenzja pochodzi z blogu Aureliowo, czyli książkowo


Wieża marzeń

Autor: Katarzyna Georgiou
Tytuł: Dziecięcy świat-tomik wierszy dla Smyków z wyobraźnią
Wydawnictwo: Radwan
Liczba stron: 75


Każda matka zapewne wie, że dziecko jest natchnieniem i naszą radością dnia codziennego Mobilizuje nas do pewnych działań. Sprawia, że dziecko, które jest gdzieś w nas wciąż jest obecne. Często jest też inspiracją. Tak też stało się z owym tomikiem.

Katarzyna Georgiou urodziła się we Wrocławiu, ale studiowała już poza granicami naszego kraju, w Toronto. Przez kilkanaście lat pracowała jako nauczyciel szkoły laboratoryjnej i wykładowca kursów wieczorowych w Seneca College. Jej przygoda z pisaniem wierszy rozpoczęła się jeszcze przed wyjazdem do Kanady, jednak dopiero po powrocie do Polski ta przygoda zaczęła stawać się czymś poważnym. Obecnie autorka jest nauczycielem języka angielskiego w Niepublicznym Zespole Edukacyjnym „Alis” we Wrocławiu, gdzie realizuje swój autorski program z dziećmi w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym.

Jest szczęśliwą matką Ziemowita, który stał się inspiracją do powstania właśnie tego tomiku wierszy. Pani Katarzyna zbierała wszystkie prace plastyczne swojego synka począwszy od 3 roku życia, więc trochę się tego nazbierało. Wszystkie te prace są wytworem radosnej, szalonej zabawy z formą i materiałami artystycznymi. Mamy tutaj rzeźby z gliny, papierowe wyklejanki, rzeźby z drewnianych elementów i plastiku, obrazki malowane pastelami olejnymi, flamastrami. Obrazki są naprawdę wspaniałe, takie naturalne i proste, no i oczywiście takie dziecięce. Właśnie te wszystkie prace pobudziły wyobraźnię mamy Ziemowita do stworzenia tego tomiku. Każdy wiersz jest inspirowany jednym rysunkiem. Na jednej stronie widzimy rysunek, a obok czytamy wierszyk. Wierszyki są krótkie i przede wszystkim bardzo wesołe. Myślę, że warto sięgnąć po tę pozycję. Warto rozwijać wyobraźnię naszą i naszych dzieci. Pozycję ową poleca także słynny Jan Miodek:

Szanowna Pani! Wariactwo minionych dni nie pozwalało mi na skupienie się na Pani tekstach. Mogłem to zrobić dopiero wczoraj i...zachwyciłem się - zwłaszcza tomikiem dla smyków. Przypomniał mi on utrzymane w tym stylu poezjowanie rodzonej Mamy, nawiązujące do tradycji Brzechwy, Tuwima. Jakiż to świeży oddech po tym wszystkim, co się proponuje pokoleniu mego sześcioletniego wnuczka. Jest w tych wierszach i gra słowem, i polot, i humor. Gratuluję najserdeczniej! Raz jeszcze gratuluję, wyrażam podziw i uznanie oraz wyrazy najgłębszego szacunku posyłam JAN MIODEK


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Radwan.
Autor: Hordubal o 04:06

niedziela, 18 grudnia 2011

Recenzja tomiku wierszy angielskich "Imagination's Light"



NAUCZYCIELSKIE KOLEGIUM
JĘZYKÓW OBCYCH WE WROCŁAWIU

Pracownia Doskonalenia Nauczycieli Języków Obcych

Wrocław 53-025 - ul. Skarbowców 8a /fax ( 0-71) 339 86 94
e-mail : pracownia_wroc@wp.pl http://www.nkjo.wroc.pl
biuro@nkjo.wroc.pl


Wrocław, 12 grudnia 2011r.
Recenzja zbioru wierszy pt. Imagination’s Light. Funky Poems for Kids
Autorka: Katarzyna Georgiou
Pozycja zawiera 24 wiersze dla dzieci napisane przez nauczycielkę języka angielskiego. Wiersze te są o zwierzętach (Kitty The Cat, Slimy Worms, Craziness, Catch a Lion, Crazy Rhymes, Alligator Snap, If I Was..., Big Bad Wolf, Miss Owl Knows All, Air-born Spider) o ważnych osobach i przedmiotach w świecie dzieci (The Whole Self, Girls, Boys, What If Questions, What Are Friends For?, My Doll, Magic Wand, Heroes, Special Somebody) i czynnościach codziennych (Weekday Babies, Angry Cause Hungry, Hungry Counting, Body Parts Boogie, Fussy Eater). Autorka wykorzystuje rymy i rytm języka, wyrazy dźwiękonaśladowcze, grę słów a także wyrażenia nonsensowne, w których bawi się językiem. Wiersze są napisane językiem naturalnym, często wykorzystują stosunkowo trudniejsze słowa, ale ideą przewodnią tej pozycji jest osłuchanie dzieci z językiem i zabawa językiem. Uważny czytelnik odnajdzie tu motywy ze znanych wierszy dla dzieci, z napisanymi przez panią Georgiou nowymi tekstami. Wszystko ilustrowane ciekawymi i niekonwencjonalnymi ilustracjami pani Wirginii Issel-Balcar stanowi interesującą pozycję literatury obcojęzycznej dla dzieci. Tom wierszy wypełnia lukę w tego typu pozycjach na rynku wydawniczym i może stanowić ciekawe źródło dodatkowych pomysłów na ćwiczenia językowe z dziećmi. Przy wykorzystaniu wierszy zawartych w zbiorze należy pamiętać o tym, żeby nie tłumaczyć dzieciom wszystkich słów, tylko zaufać dziecięcej chęci do słuchania i naśladowania dźwięków języka obcego. Recytacja tych wierszy na zajęciach języka obcego może wymagać od nauczyciela odpowiedniej interpretacji języka, pracy głosem, wyczucia tempa, zaakcentowania rymów i rytmu języka, wykorzystania gestów, mimiki w celu przekazania wszystkich walorów językowych tych wierszy. Te utwory przyczynia się do rozwijania wyobraźni dzieci a także zachęcą do swobodnego bawienia się słowem i melodią języka.
Recenzent: Małgorzata Szulc-Kurpaska, NKJO we Wrocławiu


Pozycja „Imagination’s Light. Funky Poems for Kids”, zaproponowana przez Panią Katarzynę Georgiou, zawiera 24 krótkie, wierszowane utwory w języku angielskim, które mogą zainteresować zarówno młodszych, jak i dorosłych czytelników. Każdy z wierszyków jest jakby krótką historyjką, zwięźle opowiadaną, przy pomocy rytmicznych, rymujących się fraz. Autorka umiejętnie bawi się słowami, tworząc obrazowe metafory, które nadają potencjalnej nauce języka angielskiego zabawowy charakter. Uczniowie mają szansę na zabawę słowem, a przy tym poszerzenie zasobu słownictwa, które może stanowić dla uczniów pewne wyzwanie. Ten zbiór utworów może stanowić ciekawy materiał dla nauczycieli-anglistów, którzy będą chcieli zachęcać swoich uczniów do wyjścia poza ramy materiałów podręcznikowych, choć trzeba przyznać, wiąże się to czasem z dość zaskakującymi skojarzeniami językowymi. Dzięki rymowanej formie i dość krótkim wersom uczniowie powinni sprawnie uczyć się nowych wierszyków, a ciekawa forma graficzna, zaproponowana przez Panią Wirginię Issel-Balcar, może wspomagać tworzenie skojarzeń językowych, pochodzących z naturalnego języka angielskiego.
Recenzent: Katarzyna Sradomska, NKJO we Wrocławiu

Słów kilka o Choince...

Drzewko Inne od Wszystkich…

Pachnie nadzieją każdego roku… tą nadzieją domowników, którzy je ubierają i zdobią. Choinka jest wróżbą na następny rok i dlatego tyle starań dokładamy, by ubrać ją najpiękniej jak potrafimy, do możliwości jakie mamy. Nie dość, że drzewo symbolizuje życie, to jeszcze dodatkowo, ozdoby choinkowe projektują nasze nadzieje na jego jakość. Anioły symbolizują opiekę od wszelkiego złego, cukierki, pierniki, pomarańcze i jabłka to przepis na słodkie życie, orzechy złocone lub srebrzone szyszki to dostatek, który chcemy utrzymać bądź przyciągnąć, a iluminacja, w każdej formie, symbolizuje oświecenie duchowe i zmiany w myśleniu i postrzeganiu świata, wyostrzenie zmysłów.

Kolory też nie są bez znaczenia.
Czerwień (pomarańcz) to żywioł ognia, namiętności, miłości, energii działania.
Biel to żywioł Ducha, powietrza, nawiązanie do ochronnych rad naszych przodków, powiązanie z mocą Stwórcy.
Zieleń to żywioł ziemi, życia, wzrastania, dojrzewania i nadziei na dobry zbiór plonów z zasianych ziaren w każdym aspekcie naszego życia…
Złoty i srebrny to kolory bogactwa tak materialnego jak i duchowego – tylko od naszego stopnia świadomości zależy, który będzie przeważał lub czy pozostaną w równowadze.
Niebieski to symbol żywiołu wody, rozprzestrzeniania się emocji i zmian następujących w wyniku naszych działań lub poddania się prądowi dokonujących się wokół zmian.
Harmonijne łączenie kolorów, w czasie dekorowania drzewka świątecznego, sprzyja również stwarzaniu harmonii w życiu osobistym i rodzinnym. Nie bez znaczenia są w tym procesie pozytywne myśli, skupiona uwaga na ważnych dla nas sprawach i uczucia towarzyszące nam w trakcie ozdabiania. Te intencje mają swoją moc sprawczą, a nie tylko są wg potocznego przysłowia, materiałem do brukowania piekła.

Bardzo indywidualnymi ozdobami są lalki… One wyrażają nasze pragnienia lub oddają stan naszej duszy. Informują o indywidualizmie lub jego braku, o stereotypowym myśleniu lub innowatorstwie. O przywiązaniu do tradycji lub wychodzeniu poza ramy oczekiwań kręgu rodzinno-społecznego. Wyrażają nasz bunt lub akceptację… Najpowszechniejszymi lalkami pod choinką są figurki z Szopki Pasterskiej, ale zaczyna się widywać już i innego rodzaju scenki rodzajowe, związane z indywidualizmem osób/rodziny, ubierających swoją Pannę Iglastą.

Nie można też zapomnieć o naszych Braciach Mniejszych… Są przyjaciółmi, którzy, razem z nami tworzą atmosferę i klimat domu. Dla nich również, na niższych gałęziach, pozostawiamy zabawki lub smakołyki do porwania. Mój kot, Shadow Bear – Asfalt, robi niezły użytek z czerwonych jabłuszek, na które natykamy się w różnych kątach domu, że nie wspomnę jak strącił Mikołaja z czubka drzewka parę dni temu, zwinnie manipulując łapką z pobliskiej szafki… Moja poprzednia koteczka, Aphrodity, niezwykle lubiła wspinać się na drzewko i bawić światełkami. Jedynym ratunkiem dla Panny Iglastej był spryskiwacz z wodą, na sam widok którego wiała czym prędzej…

Tak więc radujcie się ubieraniem waszych drzewek i niech wam się marzenia spełniają, życzenia zamieniają w rzeczywistość, niech dobro przychodzi, a złość odchodzi, zdrowie kwitnie, i ogólnie, niech się wam darzy :)

Pieśń Elfa Drzewa Iglastego…

Dziś rozdaję miłość
worek jej mam pełen;
Bierz garść albo szczyptę
lecz pretensji nie miej.

Dziś rozdaję spokój
mądrość i rozwagę;
bierz według potrzeby,
lecz poświęć uwagę.

Pomyśl, ile z tego
inni potrzebują,
by się móc nauczyć
nim dom swój zbudują.

Merry Jule… Wesołych i Radosnych Świąt :)
© Skalny Kwiat

wtorek, 13 grudnia 2011

Panna Iglasta

Panna Iglasta


W moim magicznym domu
Panna Zielona stoi
złotymi szyszkami błyska
jabłuszek czerwienią lśni

korzenne pierniczki ją zdobią
janioły na nitkach dyndają
słoneczka pomarańczy skrzą
monety bogactwem darzą

pod szatą zdobniście piękną
prezentów dywan się ściele
Elf w kołysce cichutko
pochrapuje świąteczną kolędą

Fantazja
Niespodzianka
Zadowolenie

Panna Iglasta to wie -
w moim magicznym domu
czas płynie szczęśliwie jak sen

z tomiku "Dychotomia Mojej Kobiecej Natury"

Wspominki świąteczne...

niedziela, 4 grudnia 2011

Mikołajowy dylemat :)

Mikołajowy dylemat…

Hej, dzisiaj na wsi, porywisty wiatr
śniegu nie przyniósł, tylko zimna znak.
Biedny Mikołaj włosy z brody rwie,
„Co zrobić?” – pyta; w podróż ruszać chce.

„Jak tu saniami dowieźć mam prezenty,
gdy Grudzień nawet w kurtkę nie zapięty?”
„Jak mam dziś dotrzeć do wszystkich dzieci,
kiedy tu nie ma porządnej zamieci?”

W sukurs mu przyszła Mikołajowa,
jako że mądra z niej białogłowa:
„Mężu mój drogi, zaprzęgaj konie
do bryki nowej, choć po sezonie.”


Jak poradziła, takoż zrobiła;
dzwonki brzęczące też zawiesiła.
Miast reniferów, wybrała konie
plotąc im grzywy, włosy w ogonie.

Widząc to wszystko, Mikołaj drogi
zaklasnął w dłonie, z uśmiechem błogim.
„Hej, Elfy cudne, prezenty znoście
i brykę moją nimi wymośćcie!”

I tak w tym roku, z tradycją nową,
przybył Mikołaj z Mikołajową
do dziatwy wielce wyczekującej
raźnie i głośno podśpiewującej:

„Ho, Ho, Ho, Param, Pam, Pam, Pam!”


© Katarzyna Georgiou

środa, 30 listopada 2011

Grudzień idzie... by dopełnić Koło Roku.

Zima nadciąga!

Wiatr wiejący z północy,
z krainy wiecznych śniegów,
kąsa opuszki palców,
czerwieni czubki nosów
i ogałaca drzewa…

Drogi ubłocone,
pokryte zmarzliną,
spowite są w krakanie gawronów
tworzących zapis melodii
na pięciolinii przydrożnych trakcji…
Wędrowcy w myślach swoich
przywołują obraz domu
i ognia ogrzewającego
zmarznięte dusze.
I my także…


Tego popołudnia, i jakby się dobrze zastanowić, to i ostatniej nocy wietrznej, zauważyłam starego człowieka, który rozrzucał zeschnięte i pomarszczone liście swoimi butami, gdy noga za nogą posuwał się przygarbiony w nikłym świetle lamp. W ogarniającym zmierzchu, gdy słonko już zaszło, a rogalik księżyca nieśmiało pojawił się na niebie, przeszedł on przez zalesiony park, zakrzewiony skwer, a za nim rozchodził się przejmujący na wskroś chłód. Złote jeszcze liście zbrązowiały w jednej chwili, a uszczypliwy wiatr przegonił jękliwie przez trzęsącą się trawę, wzdychające gałęzie i zakręcił siwą brodą Starca, sprężystego w chodzie, a tak leciwie wyglądającego…

Kiedy tak jego cień się wydłużał, szczuplejąc w chłodnym powietrzu, maleńki Gil zagwizdał ostatnią odważną piosenkę, by obwieścić nadejście Pory Zimnej.
Jedenasty Miesiąc uchodzi cichcem i w mgielnych oparach, przygotowując oszroniony kobierzec na powitanie Grudnia… Już słychać kroki przygarbionego Starca i stukot jego laski… Gdy wynurzy się on jutro zza zakrętu przy twoim domu, powitaj go z uśmiechem, tak jak i ja to zrobię, gdy będzie przechodził koło mego.
Zasiądzie on bowiem przy ogniu na dwunastym kamieniu, by dopełnić Koło Roku.


© Katarzyna Georgiou

poniedziałek, 28 listopada 2011

Relacja z wrocławskiego spotkania jesienno-misiowego



Dzieci spisały się wybornie w Bibliotece Publicznej nr 44 we Wrocławiu i po spotkaniu autorskim z książką "Dziecięcy Świat", wykonały przecudne prace plastyczne typu collage i rzeźba z naturalnych elementów w tematyce jesiennej i misiowej, jako że dnia poprzedniego obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Misia :)
Inspiracja dostarczona przez artystyczny wyraz dziecięcej twórczości zaowocowała wierszem:

"Misie w Operze".


Pani Misiowa wesołą ma minkę,
usta jej zdobne są w czerwoną szminkę.
Rzęsy długachne, maskarą czernione,
sukienka w kratę – modelka wyśniona!

Gdzie się wybiera ta modna strojnisia?
Może na piknik albo Święto Misia?
A może to bal dziś w mieście szykują,
na którym misie razem potańcują?

Pani Misiowa melodyjki nuci,
jej oczek okrągłych nic nie zasmuci.
Bucik żołędny obcasem wysokim
rytm wystukuje raz przodem, raz bokiem.

Stuk puk w okienko, ktoś pod domem stoi –
Pan Miś z bukietem śmieszne miny stroi.
Szarmancko się kłania, z uśmiechem szczerym
i Panią Misiową ciągnie do OPERY!


W operze bowiem jest dziś przedstawienie:
„Gumiś Maskotka i Jego Marzenie”.

© Katarzyna Georgiou

poniedziałek, 26 września 2011

Wieczór na plaży - wiersz inspirowany pracą dziecięcą z Zielonej Szkoły :)

„Jedynie dzieci wiedzą, czego szukają” - Antoine de Saint-Exupéry

Wieczór na plaży
Wiersz inspirowany rysunkiem Skrzata z Zielonej Szkoły



Słonko zachodzi wieczorna porą -
Neptun swój trójząb odkłada w kąt.
Syrenie śpiewy do snu go kołyszą,
wiatr cichnie, a morze obmywa ląd.

Niebo się złoci i czerwienieje,
krzyk mew ustaje, rybitwy milkną,
nocka schowana za falochronem
w kąpieli tańczy z poświaty chwilką.

Małe muszelki z rybim zapachem
smak słonej bryzy w sobie skrywają;
skrzętnie zbierane dziecięcą dłonią
wspomnienie morza w mig przywołają.

© Katarzyna Georgiou

piątek, 9 września 2011

Spotkanie z trzecioklasistami we wrocławskiej NBP nr 4 :) i wiersz do wyczarowanej pracy plastycznej

Domek Małpoludów na krzywej łapce…



Hej, popatrzcie ludzie mili
co ci chłopcy wymodzili !
Dom na krzywej łapce stoi
zachęcając do swawoli.

Kto tam będzie w nim wariował
skakał, krzyczał i harcował?
Pewnie małpoludy sprytne
lub cudaki wręcz ambitne!

Dom jest świetny, superowy,
bezschodowy, bezlinowy…
krzywa łapka śmiechem wabi,
zapraszając do zabawy.

Trzeba będzie potrenować
małpie skoki , wygibasy,
co na miarę będą sportu
z pierwszej linii ekstraklasy!

© Katarzyna Georgiou


niedziela, 4 września 2011

DOM - magiczne miejsce na Ziemi

DOM to takie magiczne miejsce na Ziemi…
Dobroć
Ostoja
Miłość


To takie miejsce do którego zawsze się wraca, choćby we wspomnieniach, lub dąży do stworzenia dla siebie i swoich bliskich, by po wielu życiowych wędrówkach, móc zakotwiczyć w porcie wytchnienia i spokoju.
„Mój dom tam gdzie serce moje”
A serce tam, gdzie dzieciństwa czar, gdzie zapach chleba i placka z kruszonką…
… gdzie smak pierwszej na wpół dojrzałej truskawki z babcinego ogródka,
i wspomnienie odrapanych kolan po wspinaczce na czubek starej czereśni.
… gdzie dotyk dłoni gładzącej dziecięcą główkę i chropawy głos kołyszący do snu:
„Jadą, jadą dzieci drogą, siostrzyczka i brat,
i nadziwić się nie mogą jaki piękny świat.
Tutaj wierzba rosochata, strzechą kryty dach,
bociek gniazdo w kole uwił, a w konopiach strach.”


Ten babciny ogród bardzo zapadł mi w pamięć, w szczególności zaś rabarbar rosnący w kępach wzdłuż płotu, z rozłożystymi liśćmi jak parasole na potężnych łodygach, które to obrane i maczane w cukrze, były największym przysmakiem.

Te rabarbarowe baldachimy służyły za kryjówkę ogrodowym skrzatom, co pospołu ze ślimakami były najczęściej spotykanymi mieszkańcami ogrodu. Słodko kwaśny smak zielonych łodyg z czerwonymi żyłkami nawet teraz powoduje wzmożoną pracę ślinianek, a obraz trzpiotki w krótkich spodenkach, z oblepioną słodem i umorusaną smugami ziemi buzią, przywołuje echem najpiękniejsze wspomnienia dzieciństwa.
Nie ma już tego ogrodu, starych drzew i grządek warzywnych, a babcine dobre oczy tylko z fotografii w rodzinnym albumie spoglądają na wnuki. Stary dom już tak unowocześniony, że poznać trudno, a ulica przy której stoi, na peryferiach miasta, nie do poznania… chyba tylko stary winogron rozrosły na jednej ze ścian domu pamięta tamten czas.


Lecz ten ogród i obraz starego domu w sercu noszę – stary stół z szufladą pod kuchennym oknem, na którym makaron się kroiło i suszyło, kaflową kuchnię z fajerkami, na których cieniutkie plasterki surowych, posolonych ziemniaków piekły się, nabierając smaku wręcz niebiańskiego. Nie wiem dlaczego, ale kamionkowa makutra z drewnianą pałką do dziś jest dla mnie symbolem kuchennym – może dlatego, że w niej kręciłam niedzielny sernik i ucierałam owoce czerwonej porzeczki z cukrem pudrem na galaretkę, którą w zimowe dni smarowało się pajdy chleba… Pachniało wówczas letnim słońcem i ogarniała błogość babcinej opieki. Szafki zaś kryły niesamowite skarby, z których najwspanialszym dla mnie była dwuczęściowa szklana kura – skrytka na landryny o malinowym smaku… na zydelek trzeba było się wspiąć, by tę kurę zdjąć ze środkowej półki kredensu.


DOM… magiczne słowo – klucz.
Klucz do serc, wspomnień i łączenia pokoleń.
Miejsce człowieka na Ziemi.
DOM.

© Katarzyna Georgiou

sobota, 6 sierpnia 2011

"Pirackie Krążowniki" i "Z fontanny marzeń i studni życzeń" - z lipcowych spotkań w bibliotece wrocławskiej...


Z fontanny marzeń i studni życzeń…
Fontanna marzeń po lewej, a studnia życzeń po prawej :)

Obie rzeźby wykonane z drewna i malowane pastelami olejnymi przez dzieci uczestniczące w warsztacie plastycznym, w czasie spotkania autorskiego w bibliotece wrocławskiej, gdzie prezentowałam wiersze z tomiku „Dziecięcy Świat”. Obie prace były inspiracja do powstania tego wiersza.

Tak to już bywa w świecie dziecięcym,
że koncert życzeń rodziców męczy.
Jednakże rodzic rzadko odmówi
marzeń z bezdennej bajkowej studni.

Popatrzcie sami na ten obrazek
fontanny marzeń z parku bliskiego –
przy klombach kwiatów, w zielonej trawie
jest w niej magiczność dnia wspaniałego.

Niejeden maluch grosik zarzuci
przez ramię lewe – plum w wodę mętną,
życząc po cichu by promyk słońca
w cukrową watę zmienił się lepką.

Grosik wiruje i jak spod ziemi
łakoci stragan wyrasta zaraz.
Popcorn, lizaki, lukrecja, krówki -
co dusza pragnie – jest wszystko naraz.

Rodzic się tylko za portfel łapie,
w oczy pociechy swej szybko zerka…
No, nie ma rady na studnię życzeń -
banknotem płaci za ciu- cukierka.

Mam jedną radę na tę paradę
dziecięcych marzeń i życzeń wszelkich:
zmień się w magika, co w swych kieszeniach
jak nie ma drobnych - nosi cukierki.
© Katrzyna Georgiou



Pirackie Krążowniki



Pirackie okręty żeglują po morzu,
na masztach trójkątnych flagi powiewają.
Połowa załogi szanty śpiewne nuci,
gdy inni kamraci na kojach ziewają.

Aż nagle huknęło i świstem zawyło,
okręty na burtę mocno przechyliło.
Burza rozszalała, fale jak olbrzymy
brać piracką migiem na nogi stawiły!

Ciężko się chłopaki z żywiołem zmagali,
lecz dwóch statków swoich falom nie poddali.
Zwrotne one były, mocne, wytrzymałe
niejeden szkwał przeszły ku pirackiej chwale!

Tak te Wilki Morskie w swą flotę wierzyły,
aż w kosmos popłynąć sobie umyśliły.
A jak? Ano tak…
- nową technologię w zamysł wdrażając,
w super krążowniki swe łajby zmieniając!

© Katarzyna Georgiou
Sierpień, 2011

Serce na deskorolce... z czerwcowego spotkania autorskiego z dziećmi w bibliotece



Serce na deskorolce


Piękne i kolorowe,
jak motyl barwny, wesoły
serce na deskorolce
mknie przez świat bajdurkowy.

Prawą nogą odpycha
troski, smutki codzienne,
wiatr zaś w żagiel mu dmucha
śmiechem w radość zamiennie.

Świat dziecka jest jak bajka
i cytrynowe dropsy…
Wszystko się zdarzyć może -
nawet miętowe klopsy!

Niech więc wielce nie dziwi
na deskorolce serce –
rozum za sobą ciągnie
i to na jednej szelce!

© Katarzyna Georgiou

Panna Wyobraźnia :)

Spacer we dwoje... z moich podróży.

czwartek, 14 lipca 2011

Ghost Dance... Taniec Ducha...

"Jeśli dotkniesz Ziemi, będzie ci łatwiej nauczyć się ją szanować" (Paul Morin, ilustrator książki Alice McLarren "The Ghost Dance")



Kochani, książka Alice McLarren "The Ghost Dance", czekała w mojej bibliotece na przetłumaczenie... dziś nadszedł ten czas, inspirowany wydarzeniami, w których wzięłam udział i pod wpływem których nadal będę czynnie współpracować na płaszczyźnie duchowej i energetycznej z ludźmi podobnie czującymi. Ceremonia Ognia Majów na Ślęży w dniu 12 lipca 2011 miała na celu przesłanie miłości i pokoju Matce Ziemi i Dzieciom Ziemi - nam, ludziom, którym nie jest obojętny dalszy los planety i jej wszystkich mieszkańców - tych w pionie jak i tych skrzydlatych, czworonożnych i pełzających. Czerpanie z mądrości przodków (ancestors), sięgnięcie do pokładów duchowych i głębin serca jest konieczne, by przetrwać zmiany, jakie niebawem nastąpią, gdyż są nieuniknione... zmienia się paradygmat świata... czas się przygotować...
Indiański Ruch Tańca Ducha został stworzony dawno, w roku 1870, pod wpływem wizji duchowych liderów plemienia Paiute, łączący dwie trzecie różnych plemion Ameryki Północnej w swoim nurcie... Indianie zaczęli spostrzegać jak bardzo negatywny wpływ na ich kulturę i ziemię ma rozprzestrzeniająca się rabunkowa gospodarka białych osadników. Mieli nadzieję, że połączenie się w pokojowym tańcu pozwoli im na odzyskanie wszystkiego, co stracili. Niestety ich taniec został odczytany jako taniec wojenny i krwawo stłumiony.

"W dzisiejszym, współczesnym świecie, to odczucie ogólnoświatowego rozpadu i zniszczeń ekologicznych zaczęło niepokoić wiele narodów i mocno dotykać tak dzieci jak i dorosłych swoimi skutkami - chorobami, głodem, znieczulicą społeczną, chemicznymi zanieczyszczeniami powodującymi reakcje przyczynowo-skutkowe, wymieraniem wielu gatunków roślin i zwierząt i ogólnym zachwianiem równowagi ziemskiego ekosystemu. Bardziej niż kiedykolwiek, marzymy o wartościach, o jakich od dawna mówi wizja The Ghost Dance: zaangażowanie we własną niezależność i nieagresję, czynne zainteresowanie się problemami społecznymi, zdrowotnymi i środowiskowymi, i łączenie się z podobnie myślącymi i czującymi ludźmi ponad barierami granic państwowych i kulturowych. Stuletnia wizja Paiute People jest przepowiednią, która w dalszym ciągu oferuje uzdrowienie. To nie jest wizja, która odniosła klęskę, to wizja, którą przyjdzie nam realizować..." (Alice McLarren)



Ludzie żyli wówczas w słońcu. Strumienie były krystalicznie czyste, wiatr roznosił słodycz preriowych traw, a bizonów było wiele...

Kiedy Biały Człowiek wkroczył, cieniem pokryła się przestrzeń. Jednakże z nimi przyszły szybkie konie, broń palna miotająca kule szybciej niż łuk strzały. Takie rzeczy z pewnością powinny być dobre - bizonów wciąż było wiele...

O, dni naszych przodków! I te kosze wypełnione cedrowymi orzeszkami, ryby wyskakujące z krystalicznej wody, stada bizonów i jeleni!
Duchy teraz, wszystko to duchy.

Prorok Tavibo, Tavibo otrzymujący wizje - Tavibo wyśnił sen. Tańczcie! Tak mówił sen. Tańczcie, by przywrócić te wszystkie duchy ponownie do życia. Tańczcie, a biały człowiek zniknie, tylko ich konie i dobra pozostaną. Tańczcie, a ryby znów wypełnią strumienie, i bizony powrócą. Tańczcie...

Od plemienia do plemienia sen jak ogień się rozprzestrzeniał. Ludzie śpiewali pieśń wizji, i tańczyli. Tańczyli taniec życia przodków! Tańczyli dla przyszłości dzieci! Biały człowiek usłyszał, i zaczął się lękać...

Pieśń była potężna...ale kule śpiewały głośniej. Magia zgasła. Ale i tak to nie był koniec...

Pewnego dnia, gdy słońce umarło na niebie, w tej ciemności narodziła się znowu nadzieja. Wovoka, syn Tavibo, miał wizję: świat utracony ciągle czeka, tęskniąc do powrotu. I jeśli ludzie będą kroczyć w pokoju życiowymi ścieżkami - nie krzywdząc nikogo, głosząc tylko prawdę- wówczas wszyscy będą mogli tańczyć Ghost Dance bez lęku, i spowodować, by zranionej ziemi zabliźniła się poszarpana skóra, bizony i jelenie powróciły i wszystko było wreszcie dobrze.

Więc ponownie zaczęto tańczyć. Ludzie ubrali się w magię, uchwycili się marzenia, i tańczyli...

Po raz wtóry jednak magia upadła, i wielu odeszło do Krainy Ducha...

Lecz wizja nadal żyje. Woła do każdego narodu, by podjąć taniec. Woła każdy głos, by śpiewał. Bo na tej Ziemi wszyscy jesteśmy równymi sobie ludźmi, wszyscy.

Jeśli wszyscy podchwycimy tę wizję, magia urośnie w siłę - będzie tak potężna, by przywrócić z powrotem to, co najbardziej kochamy, a z nowości zatrzymamy tylko to co dobre, splatając stare i nowe w harmonii.
Tavibo, Wovoka, nauczcie nas tańczyć! Czas wreszcie nadszedł.

Bo Ziemia jest umęczona
i jeszcze bardziej stłamszona.
Strumienie są ściekami
a ptaków niewiele już śpiewa...
Może jeśli wszyscy zapragniemy.
Może jeśli wszyscy zaśpiewamy.
Może jeśli wszyscy zatańczymy."




Spotkanie w Nalandzie, we Wrocławiu, z przedstawicielami Starszyzny "Grandmothers Circle The Earth Foundation"

Tłumaczenie z języka angielskiego - Skalny Kwiat